Po wszystkim zalega cisza, która zdaje się wypełniać całą otaczającą nas przestrzeń.
Od dawna nie słyszałam swojego głosu, który znikał w pustce i ciemności naokoło mnie, gdy byłam martwa. Ostatecznie nie jestem pewna, czy żyję, ani czy wspomnienia związane ze śmiercią są prawdziwe i nienaruszone – wszystko miesza mi się w głowie, jestem niepewna, nie wiem, czy moje zmysły nie zniekształcają obrazu świata, ani czy mój głos jest na pewno mój; właśnie dlatego teraz drżę, choć odczuwam ciepło bijące od basiora. Jego zapach, szorstkość i znajoma barwa futra działają na mnie uspokajająco, jakby ktoś podał mi leki.
Oprócz tych elementów są też nowe: tereny, czas, nawet słońce wydaje się inne, choć przecież oczywistym jest, że wciąż jest to samo, nienaruszone. Każdy skrawek świata, oprócz tego jednego basiora, wydaje mi się obcy, każdy jest osobnym, rzuconym na ziemię puzzlem, a ja panicznie staram się to wszystko złożyć i siłą upchnąć gdzieś tam siebie, bo przecież tak naprawdę wcale nie pasuję.
Harbinger leży obok mnie, wtyka łeb w zagłębienie mojej szyi i wydaje się nienaturalnie nietrwały; boję się, że przy gwałtowniejszym ruchu jego obraz pęknie i rozpłynie się w powietrzu jak mydlana bańka. Chcę wierzyć, że to nie jest sen, tylko rzeczywistość, że wcale sobie tego nie uroiłam, a po prostu dostałam drugą szansę.
– Tak strasznie za tobą tęskniłam – wyznaję, a z oczu płyną mi łzy, bo nie potrafię, jak za życia zresztą, ich powstrzymać.
Nie musi nic mówić, bo widzę po jego mimice i szklących się oczach, że on też tęsknił.
– Przepraszam, że umarłam.
Marszczy brwi, wydaje się zły... a może zwyczajnie smutny? Nie jestem pewna, ze zmieszaniem odwracam wzrok, nagle wstydząc się tych słów.
– Dlaczego wróciłaś?
Przez moment mam odpowiedzieć coś wyniosłego, ale kompletnie nie wiem, co to mogłoby być. Zamiast tego zaciskam powieki i wbijam głowę w jego bok, szorstkie, pachnące lasem i krwią futro, pcham go, mając ochotę przylgnąć do niego i pochłonąć całe jego ciepło.
Czuję się żałośnie, gula strachu rośnie mi w gardle, drżę ze zmieszania i nadmiaru wrażeń.
– Powiedz mi – brzmi ostrzej, ale wyczuwam w tym tonie strach. Boi się, że to wszystko to jakiś żart, albo że zaraz zniknę i znów mnie straci – co tu robisz?
Nie wiem, odpowiadam zgodnie z prawdą, a brzmienie moich słów jest nieco zniekształcone przez to, że wciąż tkwię z pyskiem wciśniętym w jego ciało. Później przypominam sobie o naszej nieśmiertelności i o tym, jak planowaliśmy naszą wieczność.
– Ile masz już lat?
Chwila konsternacji. Możliwe, że przypomina sobie, ile to już żyje na tym świecie, albo odlicza lata, w pamięci odhaczając kolejne liczby.
– Dwadzieścia pięć.
Kiwam głową i uśmiecham się lekko. Przepełnia mnie dziwne uczucie rozpływającego się po ciele ciepła, bo teraz wiem, że nieśmiertelność to była dobra decyzja. Jak inaczej miałabym go teraz spotkać? Jestem pewna, że wizyta na jego grobie nieodwracalnie złamałaby mi serce, bo przecież dobrze jest tak, jak jest teraz: to ja jestem martwa, a nie on.
– Tyle lat myślałem o spotkaniu ciebie... marzyłem – poprawia się, chwila ciszy, a ja odklejam się od niego, żeby móc objąć wzrokiem jego pysk i te oczy, w których zawsze odbija się całe nasze życie. – Teraz nie mam pojęcia, co mam robić.
– Opowiedz mi o wszystkim – wbijam w niego zamglony wzrok, pragnę wiedzy, ale i tak waham się, a on to wyłapuje. Paraliżuje mnie strach, że mogę usłyszeć coś, co mnie zniszczy, ale ostatecznie decyduję się na kolejne słowa. – I niech to wszystko będzie szczere.
Harbingerze? Nadal nie wiem, co mam tu robić.
Musimy wyjść z tego dziwnego stanu i zacząć pisać tak, jak kiedyś.