- Skąd wiesz? - wadera w mgnieniu oka odwróciła się w moją stronę i zadała jedno, nic nieznaczące pytanie. Chyba.
Zaśmiałem się gardłowo i posłałem jej tajemnicze spojrzenie.
- K o c h a n i e — powiedziałem z naciskiem — drzewa mają uszy, a tymi uszami są zbłąkane dusze. Sekrety już nie będą sekretami. Do zobaczenia niebawem.
Skinąłem jej na pożegnanie głową. Kiedy wyszła, poszedłem na balkon. Szara wadera bez pośpiechu wyszła z wieży, zaczęła biec dopiero w lesie.
***
W domu Kesame o dziwo zastałem tylko Taravię. Była ode mnie niewiele młodsza, ale wyglądała paskudnie. Choroba ją niszczyła. Zamieniłem z nią parę słów, nim wróciła Kes. Była Alfa szybko się ulotniła, nie zadając pytań. Ayame rozwaliła się na środku sali, nie zwracając na mnie uwagi.
- Więc? Co chcesz widzieć? Mam Popiół Serir. Mam prawo zrobić z nim co zechcę — wadera zaczęła bawić się skrawkiem dywanu, na którym leżała. - Harbingerze? Ja nie chcę przegrywać wojny. Nie wiem co mam robić. Wszystko, co zrobię, jest źle odbierane przez społeczeństwo. Czuję się okrutnie, z tym że nie jestem w stanie podołać wyzwaniu. Moja matka umiera, ojciec zniknął bez słowa, nikt mnie nie rozumie.
- Mon chéri, jeśli ty nie będziesz silna, nikt nie będzie. Wstań i zacznij walczyć. Nawet jeśli przegramy, zrobimy to z podniesionymi głowami. Pomogę ci. Zrobię wszystko, o co poprosisz.
Szara wilczyca usiadła i głośno odetchnęła. Dopiero teraz zauważyłem, że płakała.
- Wybacz mi, za nadzieję, którą ci zawsze daję. Wybacz mi, że pewnego dnia upadnę i więcej nie wstanę. Wybacz mi, za to, co teraz zrobię.
Mon chéri, co zrobisz?