- Scraf! Gdzie jesteś?! - słyszałem wołającą Madness. Wyszedłem więc do niej... - Czy... Czy to ty? - spytała przerażona.
- Tak...
- Wyjdźmy stąd. Tutaj jest dziwnie i tak zimno... - zaproponowała. Przytaknąłem, po czym złapałem ją za rękę - szliśmy tak aż do końca tej jaskini. - Jakim cudem później wrócimy do swoich pierwotnych postaci? - podpytała.
- Może... Pójdziemy do naszego medyka?
- Nie... Może nas nie pozna i wezwie straż.
- W sumie tak może być. Ale mimo to, chodźmy. - po tych słowach Mad zamilkła.
[Po dojściu do jaskini medyka ]
- Hej, Coray' a! - krzyknąłem. Wyszła z jakiegoś pomieszczenia.
- A wy to ludzie? Jeśli tak, to wynocha! - krzyknęła.
- To ja, Scraf i Madness.
- Co się stało?
- Długa historia... - powiedziała Mad. Poprosiła mnie na stronę. - Chodźmy stąd...
- Coraya, później do ciebie przyjdziemy.
- No dobrze. - po tych słowach wyszliśmy z jaskini. Postanowiłem że musimy gdzieś przenocować. Nie chciałem iść do żadnej z naszych jaskiń.
- Niby dlaczego? - powiedziała z pretensjami.
- Dlatego, że inne wilki mogą o nas pomyśleć że jesteśmy ludźmi. - odparłem. Postanowiłem zbudować nam szałas. Madness patrzyła się na moje poczynania. Zadawała mi kilka pytań, opowiadała historie normalnie, można by było rzec "Z życia wzięte" W końcu skończyłem.
- Scraf...
- Co się stało? - spytałem uderzając się w głowę.
- Dziwnie się czuję...
Madness?