- Witaj - przechyliłam głowę, basior patrzył na mnie zaciekawiony - Jestem Aelin.
- Ja jestem Sirius - odpowiedział.
- Tak, wiem, słyszałam jak Cię nazywają.
Spróbowałam się uśmiechnąć. Chyba wypadło raczej blado. Sirius jednak wydawał się niezrażony.
- Wiesz, ja też jestem tu od niedawna - stwierdził uśmiechając się. Sprawiał wrażenie bardzo przyjaznego.
Było mi naprawdę przykro, że muszę już iść, ale zaraz miał zapaść mrok i zaczynała się moja warta na jednym z krańców naszych terenów.
- Przepraszam Cię bardzo, ale naprawdę muszę już iść, zaraz zaczynam pracę, a głupio by było się spóźnić pierwszego dnia - przeprosiłam.
- No cóż, może innym razem - Sirius dalej się uśmiechał. Zamrugałam i na jego oczach zamieniłam się w noc.
- Mam nadzieję, że Cię nie przestraszyłam - stwierdziłam na odchodnym i odeszłam w stronę wschodniego krańca.
(Parę godzin później)
Przez pół nocy, to jest dopóki inny ze strażników nie przyszedł mnie zmienić nie mogłam przestać myśleć o Siriusie i naszym spotkaniu. Całokształt wypadł jakoś tak... dziwne. Chyba powinnam pójść do niego następnego dnia i przeprosić, że nie miałam czasu na dłuższą rozmowę. Powoli wlokłam się do swojej jaskini. Nadchodził świt, a ja byłam okrutnie zmęczona. Wtem zobaczyłam idącego w podobną stronę Siriusa. Wyglądał, jakby starał się uciec przed blaskiem dnia. Coś było ewidentnie nie tak.
- Wszystko w porzątku? - zapytałam.
Sirius?