- Nie słuchaj go! - zawołała mój siostra. - Mamo, powiedz Biszkoptowi, żeby mnie nie przezywał!
- Raiden, chodź mi pomóż. - jęknęła cicho mama. Popatrzyłem na siostrę. Była odwrócona do mnie tyłem. Uśmiechnąłem się.
- ATAK! - zawołałem i rzuciłem się na Rize. Wadera strasznie się przestraszyła. Położyłem siostrę na ziemi.
- Wataha Biszkoptowych Łapek wygrała! - zaśmiałem się tryumfalnie.
- Tak myślisz? - zapytała Rize z dziwnym uśmiechem. Czasami naprawdę boję się mojej siostry...nie, jednak żartowałem. Wadera odepchnęła mnie nogami i rzuciła się na mnie. Naszej "bitwie" towarzyszyły ciche powarkiwania i szczeknięcia. Nagle poczułem jak ktoś odsuwa mnie od siostry. Rize też się odsuwała. Podniosłem lekko wzrok. Ojciec odciągał Ryżę, a mama mnie.
- Ej! - zaprotestowałem.
- Po pierwsze: nie przezywać się, - zaczęła mama. - po drugie:
- ŻADNYCH zamachów na siostrę, Hide. - dokończył tatuś.
- Po trzecie: za parę minut będzie tutaj babcia z dziadkiem, więc ma być migiem posprzątane! - mama popatrzyła na nas.
- Dobrze. - odpowiedzieliśmy chórem. Do sprzątania dołączył się Zefir. Powoli zbieraliśmy wszystkie patyczki, listki i kostki którymi się bawiliśmy. Już miałem ugryźć mojego brata w ucho, gdy poczułem silne szturchnięcie. Spojrzałem w tamtą stronę. Rize patrzyła na mnie spode łba. Prychnąłem.
- Oj, no nie bądź taka! - szepnąłem.
- Nie mieszaj w to Zefira! - powiedziała cicho. - To wojna między Watahą Fioletowych Gwiazd, a Watahą Biszkoptowych Łapek. - przy ostatnich słowach prawie nie wybuchła śmiechem.
- Co cię tak śmieszy? - warknąłem.
- Nazwa twojej watahy. - mruknęła, uśmiechając się... złośliwie!
- Twoja też nie jest lepsza. - syknąłem.
- Moja jest o niebo lepsza! - uśmiech zszedł z jej pyszczka.
- Wcale nie!
- Wcale tak!
- Wcale NIE!
- Wcale TAK! - krzyknęła po cichu. Nasza kłótnia trwała jeszcze parę minut. Zefir w tym czasie zdążył posprzątać całą jaskinie. Usłyszałem kroki.
- Babcia i dziadek! - krzyknęliśmy w tym samym czasie. Pobiegliśmy do wejścia jaskini.
- Cześć, dzieciaki. - powiedział dziadek i poczochrał mi sierść na głowie. Polizałem sobie łapę i ułożyłem je.
- Hej dziadziu. - przykleiłem się do jego nogi. Babcia roześmiała się. Odszedłem od dziadka i przylepiłem się do babci.
- Cześć, babciu. - zacząłem bawić się piórkiem na jej karku. Robiłem tak od dzieciństwa.
Taravia? Nie musisz na to opowiadanie tak szybko odpisywać, wiem, że masz dużo pracy c: