— Nic, nic — była cała czerwona na pysku.
— Powinienem coś słyszeć? — podniosłem do góry jedną brew i zamachałem ogonami.
— Nie! — wykrzyknęła, ale zaraz chrząknęła i ciszej się poprawiła— Nie, nie. Nie powinieneś.
— To nawet dobrze, bo byłbym w stanie pomyśleć, że mam kłopoty ze słuchem — zaśmiałem się cicho, ale zaraz dotarło do mnie, jakie to było niestosowne. — Przepraszam, ja...
— Nic się nie stało — odgarnęła włosy z pyska.
— W porządku — odetchnąłem. Przez chwilę bałem się, że ją uraziłem. Ale skoro nie...— Przejdźmy się gdzieś i proszę, nie płacz już. Ładniej ci z uśmiechem.
Starłem błąkającą się łzę z jej policzka i ruszyłem przed siebie, a ona za mną.
— Znasz jakieś fajne miejsce? — zapytałem, gdy zrównała się ze mną i spojrzała.
Misia?