— Witam — uśmiechnąłem się szeroko.
— Sirius! — przez chwilę wpatrywała się w moje skrzydła, ale odwzajemniła uśmiech.— Zapomniałeś liści...
— Wiem, wiem. Idiota ze mnie — zaśmiałem się cicho. — Chodź ze mną, mam pomysł.
Wziąłem od niej Bracteę i natychmiast poderwałem się do biegu. Yoko biegła za mną.
Gdy odłożyłem już liście do swojej jaskini, położyłem się przed nią na brzuchu.
— Chcesz się przelecieć? — zapytałem.— Chyba że się wstydzisz.
— Nie... — niepewnie wsiadła na mój grzbiet.
— Tylko się trzymaj, bo spadniesz — ostrzegłem ją i wzbiłem się w powietrze z moim "bagażem".
Yoko, "mój bagaż"?