[Sen]
— Kivui! — usłyszałem. Odwróciłem się do tyłu i przyśpieszyłem biegu. Pamiętam tę scenę, było to wtedy, kiedy po raz pierwszy sprzeciwiłem się Magikae. Był wściekły, ale tego nie okazywał.Szedł za mną, stawiając wielkie kroki. Nad nim lewitowały rozpalone do czerwoności łańcuchy.
W moich oczkach pojawiły się pierwsze łzy, ale wiedziałem, że nie mogę przestać biec.
— Kivui! — głos ogromnego smoka odbił się echem w moim umyśle. Potrząsnąłem łbem.— Stój.
I mimo woli zatrzymałem się. Ale to nie była moja sprawka, jego moc mnie zatrzymała. Zaplątałem się w niewidzialnych więzach, mimo tego okropnego przymusu szarpałem się, aby tylko uciec i nie otrzymać kary. Zacząłem płakać i wrzeszczeć, ale byłem bezsilny.
— Ostrzegałem cię — Magikae nachylił się nade mną. Łańcuchy zamierzyły się do ciosu. Zacisnąłem powieki i zacząłem mamrotać do siebie: "Nie... Proszę... Nie...". Łańcuchy były w odległości milimetrów od moich pleców i...
[Koniec snu]
Raven?