Ale coś skłoniło mnie do wyjścia. Jakaś wewnętrzna siła, która dość często mnie zaczepia. Nie wiem, czy ona czasem nie chce mnie ostrzec przed czymś... Będzie usprawiedliwiona, kiedy na moją jaskinię spadnie meteoryt.
Nic takiego się nie stało, a chrzęszczenie (tak to się pisze? XD) śniegu pod łapami zaczęło mnie irytować. W dodatku zaczęło padać. Już chciałem zawrócić, ale dopadło mnie przeczucie, że ktoś tam jest. To głupie, wiem, ale ja nie ignoruję przeczuć. Nadal mam wrażenie czyjejś obecności. Gdybym tylko...
Jest! Ktoś tam jest! Jakiś czarny wilk. Chyba wadera... Podleciałem w jej stronę i stanąłem parę metrów za nią.
— Jesteś stąd? — zapytałem, a ona odwróciła swoje niezbyt anatomiczne (strasznie długie uszy, długie łapy i okropnie chuda sylwetka) ciało i swoje piękne, niebieskie spojrzenie.
— Jestem egzorcystką — odparła, cofając się w mrok.
— Sirius, alchemik — przedstawiłem się.
Mimra?