— Taaa... — przytaknął mi zerknął na wejście do jaskini.
— Coś się stało? — zapytałam, a gdy nie otrzymałam odpowiedzi pomachałam mu łapą przed pyskiem.— Ej, Scraf, co jest? Ktoś tam jest? Scraf?!
— O — miałam wrażenie, że dopiero teraz dotarło do niego, że siedzę obok. Zmarszył brwi.— Wydaje mi się, że ktoś tam idzie. Jakiś basior, sądząc po posturze.
Spoglądnęłam w tamtą stronę i zaparło mi dech w piersiach. Ta grzywka, oczy, skrzydła, dwa ogony... MEXIC!
Poderwałam się na cztery łapy i wybiegłam mu na spotkanie. Rzuciłam się na basiora i przytuliłam go mocno. Scraf wybiegł za mną.
— Mam być zazdrosny? — zapytał ze śmiechem.
— Nie. To mój brat, Mexic. Mexic, to Scraf — przedstawiłam ich sobie.
— Sirius — poprawił mnie biały basior.
— Co? — spojrzałam w jego stronę i przekrzywiłam głowę w bok.
— Tak się teraz nazywam — wyjaśnił.— W każdym razie przyszłem się przywitać, bo dowiedziałem się że też tu jesteś.
— Super!
— Ja już muszę zmykać, obowiązki wzywają — poinformował nas mój brat i odleciał.
— Ja też już pójdę. Do zobaczenia, Mad — pocałował mnie w policzek i odszedł.
Ja ruszyłam do jaskini i ułożyłam się wygodnie na legowisku.
[Sen]
— Mad, czy uczynisz mi ten zaszyt i... Wyjdziesz za mnie? — Scraf pokazał mi prześliczną bransoletkę, którą gdzieś kiedyś widziałam.
— Oczywiście, że tak! — przytuliłam go.
~~~
— Wracaj tu, maluchu! — krzyknęłam za uciekającym szczeniakiem.
— Mamo! Ale ja chcę się bawić! — zawołał, zatrzymując się. Podszedł do mnie i się przytulił. Objęłam go łapą.
— Zobacz, kochanie. Idzie tatuś — wskazałam na podchodzącego do nas Scrafa.
[Koniec snu]
Obudziłam się z szerokim uśmiechem na pysku.
— Mad? — usłyszałam głos Scrafa.
Scraf?