- Już patrzę - odpowiedziałam po dłuższym czasie, bo dopiero co do mnie dotarło, że stoję i nic nie mówię. Po chwili wróciłam z głębi jaskini targając za sobą parę dorodnych liści Bractea Ingens. Sirius, widząc, ze nie daje sobie trochę rady, szybko przechwycił ode mnie zioła (gentleman, heh).
- Dziękuje bardzo, ratujesz mi skórę - rozpromienił się. Dopiero gdy to powiedział, zobaczyłam...
- Ty masz skrzydła!!!
- Yyy no tak - powiedział i rozłożył je, a ja doszczętnie się zachwyciłam.
- Jakie ogromne! Zawsze marzyłam o lataniu, nawet nie wiesz jakie masz szczęście! - chyba trochę się zarumienił, bo nie spodziewał się takiej reakcji. W zasadzie sama do końca się jej nie spodziewałam. Szybko jednak zmienił temat.
- W zasadzie, to od dawna tutaj mieszkasz? - zaczął. Gadaliśmy bardzo długo. Bardzo długo jak na mnie. Do tego rozmowa była interesująca - nie przysnęłam ani razu (co niestety mi się zdarza, gdy kraina snów jest ciekawsza od osoby, z która rozmawiam). Po pożegnaniu usiadłam zmęczona i już miałam zasnąć i zacząć śnić, (może poodwiedzać też sny innych wilków z watahy), kiedy zauważyłam, że pod drzwiami leżą duże liście Bractea Ingens.
- No ładnie - powiedziałam sama do siebie. Hahaha, myślałam, ze nie ma opcji zapomnieć zabrać TAKIEJ rośliny. Z drugiej strony trochę się ucieszyłam, będę miała pretekst żeby się z nim spotkać.
Sirius?