Gdy obudziłam się bo zdecydowanie zbyt krótkiej drzemce jedyne co czułam to przykre łupanie w głowie. Już nigdy więcej nie piję. Powoli wracały do mnie wydarzenia z Vegas. Na kosmos! Ten padalec mnie pocałował! Warknęłam cicho sama na siebie. A co jeszcze gorsze jakoś specjalnie nawet mi to nie przeszkadzało… Ehh… Chyba nawet zależało mi na tym pajacu. Miałam mętlik w głowie. Dodatkowo miałam takie dziwne uczucie, że ktoś czyta w moich myślach, siedzi w mojej głowie. Potrząsnęłam łbem. Usłyszałam w myślach cichy chichot Itana.
- O, raczyłaś już wstać, no proszę, proszę- usłyszałam znowu w myślach drwiący głos basiora. Prychnęłam i udałam się na poszukiwania skrzydlatego wilka. Znalazłam go u niego w jaskini. Jeszcze spał. Uśmiechnęłam się złośliwie i przystąpiłam do budzenia wilka.
- Wstawaj, pajacu- przywitałam go.- Wstaje nowy dzień.
Basior wyglądał dalej na trochę wczorajszego. Ja pewnie zresztą też. Popatrzył na mnie zły.
- Czego ode mnie chcesz- wysyczał.- Jest strasznie wcześnie.
Skupiłam się jeszcze na chwilę- tak, bez wątpienia ktoś siedział w mojej głowie. I bez wątpienia był to Itan.
- Chcę…- zaczęłam, po czym wzięłam głębszy wdech, ignorując łupanie w głowie. Znowu zauważyłam kosmos w ślepiach wkurzonego basiora.- Chcę, byś wylazł z mojej głowy, Vell.
Itan?