Robiły się, robiły, aż się zrobiły!
Witajcie, moi mili! :D
Powracam do Was z wynikami konkursu - jakiego? KLIKNIJ.
Otóż na wstępie zaznaczę, że jeśli cokolwiek pomyliłam, np. nie uwzględniając którejś pracy, proszę o zgłoszenie. Mogłam się w czymś machnąć, ostatnio mam dużo na głowie.
Dodatkowo muszę przyznać, że miałam problem w wyznaczeniu pierwszego miejsca. Co prawda uczestników nie było zbyt wielu, ale prace plastyczne były naprawdę ładne i myślałam nad tym dłuższą chwilę. Ostatecznie zasięgnęłam rady osoby postronnej, mojej ukochanej siostry, dzięki czemu obrałam jakiś kierunek. No, to już nie przynudzam. Oto wyniki...
Praca plastyczna:
I miejsce: Will (dwie prace),
II miejsce: Ariene (jedna praca).
Prace:
I miejsce: Will (jedna praca)
Prace:
Otworzyłam oczy. Byłam w mojej rodzinnej jaskini. Dzisiaj skończyłam 8 miesięcy. Rozejrzałam się po domu. W kącie leżały jakieś stare kości, skóry i inne dziwne rzeczy. Naprawdę, nie wiem, po co moi rodzice trzymali takie rzeczy w domu. Zamyśliłam się. Gdzie jest mama i tata? Pewnie poszli na polowanie. Ja też sobie coś upoluję. W gęstej trawie dostrzegłam mysz. Zaczaiłam się i skoczyłam. Chciała mi uciec, lecz ja mocno ja trzymałam, dusząc przy okazji. Po chwili leżała martwa. W oddali zobaczyłam moich rodziców.
- Mamo! Tato! Upolowałam mysz! - zawołałam uradowana.
- To świetnie, skarbie. - powiedział ojciec z uśmiechem. Matka tylko przewróciła oczami. Tata podbiegł do mnie, a ja rzuciłam mu się na szyję. Kątem oka dostrzegłam, że matka taszczy ze sobą jelenia.
- Chodźcie na śniadanie. - rzuciła, wchodząc do jaskini. Gdy wspięłam się na grzbiet ojca, ten ruszył przed siebie. Gdy znaleźliśmy się w jaskini, zeszłam z taty i zaczęłam jeść śniadanie. Rodzice, zamiast mi towarzyszyć, poszli do swojej sypialni. Słyszałam, jak się kłócą.
- Nie możesz jej tak rozpieszczać! -matka wydarła się na ojca.
- Ale to jeszcze szczenię. - mój ojciec utrzymywał spokojny ton głosu.
- Szczenię, czy dorosła, jaka to różnica?! Powinna już polować na zające, czy młode jelenie! - matka nadal wrzeszczała. - A ona co? Myszy sobie łapie! To nie jest normalne!
- Ale Will to nie ty! Ona jest też moją córką i nie uważam, że musi być wychowywana jak ty! - mój ojciec się zdenerwował.
- Jeśli tak, to sam ją wychowaj! - wadera miała dość. Basior westchnął. W moich czach zakręciły się łezki. Dlaczego oni na siebie krzyczą? Czy to moja wina?
- Roxanne, proszę, nie mów tak. - powiedział.
- ZAMKNIJ SIĘ, NICK! - matka była wściekła. Basior skulił się. Spojrzałam na tatę. Widziałam, że się bał. Matka dostrzegła mnie przed wejściem.
- A TY CO SIĘ GAPISZ?! - matka podeszła do mnie. - PODSŁUCHUJESZ?!
- Nie... ja tylko... - pisnęłam.
- CO TYLKO?! - warknęła mama. - CO TYLKO!?
- Roxanne, zostaw ją! - tata stanął między mną a mamą. Po moim policzku spłynęła łza. Podkuliłam ogon i uciekłam. Biegłam przed siebie. Nie zwracałam uwagi na wzrok szczeniąt z sąsiedztwa. Chciałam dotrzeć do mojej najlepszej przyjaciółki, Ellie. Waderka miała niebieskie oczy, zielone pasemka na grzywce, a jej futro było koloru białego. Była miła, zawsze umiała mnie pocieszyć. Dobiegłam do jej domu. Ellie bawiła się ze swoim bratem.
- Ellie, możemy porozmawiać? - zapytałam, drżącym głosem.
- Co się stało, Will? - waderka spojrzała na mnie. Zobaczyła w moich oczach łzy. Gdy odeszłyśmy troszkę dalej, zaczęłam rozmowę.
- Rodzice się pokłócili... - opuściłam głowę. - Znowu z mojego powodu.
- Znowu? To kolejny raz... - powiedziała.
- Ja... ja tego dłużej nie zniosę. - po moim policzku spłynęła kolejna łza.
- Nie smuć się, Will. - wadera próbowała mnie pocieszyć. Westchnęłam.
- Dziękuję, że jesteś moją przyjaciółką. - przytuliłam się do niej. Ellie objęła mnie łapą. W odpowiedzi tylko się uśmiechnęła. Jej uśmiech jak zwykle był ciepły i troskliwy. Zaczęło robić się ciemno.
- Muszę już iść, robi się ciemno. - powiedziałam, ścierając łapką łzy z policzków.
- Pa. - Ellie pomachała mi na pożegnanie. Odmachałam jej, po czym pobiegłam do domu. Mój tata stał na zewnątrz.
- Will! Kochanie, gdzie ty byłaś? - basior przytulił mnie.
- Czy to ja jestem powodem waszych kłótni? - zapytałam.
- Nie, skarbie, nie ty. - tata coś ukrywał. Spostrzegłam się, że jestem zmęczona, może to dziwne, ale to prawda.
- Gdzie mama? - zapytałam.
- Poszła na spacer. - odpowiedział mój ojciec. - A teraz spać. Basior wziął mnie na barana i zaniósł do jaskini. Nick zaczął nucić mi melodię, a ja szybko zasnęłam.
*sen*
Obudziłam się w jakiejś norze. Czemu tu jestem? Co tu robię? Jak się tu znalazłam? Wychyliłam główkę. Cały las się palił. W płomieniach widziałam ciała moich rodziców.
- MAMO! TATO! - krzyknęłam. Od razu zaczęłam płakać. Nad moją główką zaczęło się palić suche drzewo. Po chwili spadło na mnie.
*rok później*
Otworzyłam oczy. Słyszałam dziwne dźwięki. Nie znałam ich, a zwiedziłam tereny całej watahy. Wstałam, po czym wychyliłam głowę z jaskini. Metr dalej leżał mój ojciec. Podeszłam do niego.
- Tato? - zapytałam, podchodząc do niego. Nie odpowiedział mi. Odwróciłam go w moją stronę. On... on był martwy. Przełknęłam ślinę. Po moich policzka spływały łzy. Miał rozszarpane całe gardło. Matka leżała kilka metrów dalej. Miała rozszarpany cały pysk, szyję i łapy. Oboje mieli futro pozlepiane krwią. DLACZEGO!? Dalej leżało jeszcze więcej ciał.
- ELLIE! - krzyknęłam. Leżała obok wielkiego dębu. Była jeszcze żywa.
- ELLIE! - po moich policzkach ściekały łzy.
- Will... - wyszeptała. Podbiegłam do niej.
- Ellie, nie zostawiaj mnie. - wyszeptałam przez łzy. Wadera zaczęła krztusić się własną krwią.
- Uciekaj. - wykrztusiła. To było jej ostatnie słowo. Siedziałam nad jej ciałem i płakałam. Dlaczego ona? Jej krew pobrudziła moje futro. Wyglądało, jak bym to ja ją zabiła.
-Morderczyni! Diabeł! Szatan! - krzyczał miejscowy kapłan, lecz on też padł. Czy to były... demony? Nie... to niemożliwe. Opuściłam ciało mojej przyjaciółki i pościłam się biegiem. Wbiegłam w ciernie. Moja noga przy tym ucierpiała, acz ja nie czułam bólu. Spojrzałam w kierunku mojej byłej watahy. Wszystkich wymordowały demony... wszystkich oprócz mnie. Biegłam przez parę godzin. W końcu, wycieńczona, padłam na ziemię.
* klika dni później*
Nie wiem, ile spałam. Chyba długo. Obudziłam się w nocy. Było dosyć jasno jak na noc. Nad moją głową błyszczały miliony gwiazd. Spojrzałam przed siebie. Zobaczyłam niewidoczną postać wilka.
- Ellie? - otworzyłam szerzej oczy, ale wadera rozpłynęła się w powietrzu. W moich oczach zakręciła się łza. Wiatr zaczął wyć. Wydawało mi się, że słyszałam wycie wilków z mojej rodziny. Tylko się przesłyszałam. Wspięłam się na jakąś górę. Widziałam stąd wszystko. Wiatr targał moje futro. Liście zakręciły się wokół mnie. Zawyłam na pożegnanie moich bliskich. Mam już prawie 2 lata. Jestem prawie dorosła.
- Przepraszam, że was nie ochroniłam! - wykrzyczałam przez łzy. - Przepraszam.
~ To nie twoja wina, Will ~ w mojej głowie rozbrzmiał łagodny głos Ellie.
- Moja! - wykrzyczałam. - To ja powinnam was ochronić! Ja! Dlaczego ja nie zginęłam?
~ Bo jesteś wyjątkowa ~ powiedziała Ellie i pokazała się. Była prawie przezroczysta, ale nadal piękna. Patrzyła na mnie spokojnymi, ale pełnymi troski oraz nadziei oczami. Po chwili znów się rozpłynęła/
- Dziękuję, że przy mnie byłaś. - szepnęłam. Nie usłyszałam już nic, a dusza Ellie nigdy mi się już nie pokazała.
GRATULUJĘ!!!