Cień zaczął pochłaniać moją lewą tylną nogę, aby pochłonąć całe moje ciało i wznieść się w powietrze. Mimo że miałem pole widzenia lekko ograniczone przez czarny cień, to i tak byłem w stanie ją znaleźć. Po dwudziestu minutach, gdy deszcz przestał padać, zauważyłem ją. Leżała pod drzewem, nad rzeką. Miała zamknięte oczy. Na jej policzkach widniały zaschnięte łzy i była cała mokra. Cień dotknął ziemi i uformował się w kształt wilka. Potem ciemność została odgarnięta przez wiatr i łapą dźgnąłem ją w ramię. Nic, zero odpowiedzi. Podniosłem ją i położyłem sobie na plecach, po czym pobiegłem do swojej jaskini. Na miejscu położyłem ją pod ścianą i ruszyłem na poszukiwanie zimnej wody i mięsa w odmętach mojego mieszkania. Znalazłem pełne wiadro i pół martwego jelenia, powinno wystarczyć. Położyłem mięso przez jej pyskiem i na "trzy cztery" oblałem ją zimną wodą. Gwałtownie otworzyła oczy i zaczęła kaszleć.
— Jedz — powiedziałem jej i zacząłem szukać jakiegoś koca. Gdy wróciłem z dość dużym kawałkiem czarnego, grubego materiału, po jeleniu nie było nawet śladu, a jej kaptur leżał na plecach, podczas gdy jej zęby próbowały wydłubać z pomiędzy siebie jakieś resztki. Okryłem ją kocem.
— Nie ma za co — skrzywiłem się lekko (to miał być uśmiech...).— Jeśli chcesz, możesz tu zostać, nie mam nic przeciwko.
Kiwnęła niepewnie głową i podniosła na mnie wzrok.
— Kiv... — zaczęła, ale jej przerwałem.
— Dla ciebie nadal Kivui — warknąłem dla zasady i łapą pozwoliłem jej kontunuować.
— Dzięki — rzekła.
— Tsa.
Nadchodził poranek, więc idealny moment na sen. Przygotowując się do parogodzinnej "drzemki" zdjąłem płaszcz i rzuciłem go gdzieś w kąt, po czym rozciągnąłem się i zacisnąłem mocniej paski na łapach. Bolało jeszcze bardziej, z każdym krokiem, ale to nic.
Gdy spojrzałem na Raven, ona wpatrywała się w mój kark i plecy ze zdziwieniem, albo współczuciem. Warknąłem na nią i położyłem się na swoim legowisku.
— Ej, Kivui — odezwała się po chwili ciszy.
— Hm? — otworzyłem jedno oko.
— Opowiedz mi coś o sobie.
Potrząsnąłem łbem, chcąc jakoś się uwolnić od natrętnych wspomnień.
— Rodzice nazywali mnie Nathaniel — powiedziałem w końcu.
Raven?