- Przepraszam... - szepnęłam i zniknęłam otoczona delikatną poświatą ciemnego dymu, który po chwili nie był już widoczny dla nikogo. Chwile patrzyłam na wilka będąc niewidzialna, jednak potem teleportowałam się w losowe miejsce. Znalazłam się nad brzegiem rzeki. Długo tkwiłam w bezruchu patrząc w swoje odbicie. Otaczała mnie gęsta, granatowa mgła, nie sięgająca dalej niż dwóch metrów. Poczułam się bezsilna. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z faktu, iż nie jadłam nic od wschodu słońca. Wolnym krokiem weszłam głębiej do lasu, by coś wytropić. Za każdym razem, gdy wpadałam na ślad jedzenia, to zdążyło mi uciec, zanim zdążyłam je dogonić. Stanęłam. Przede mną przebiegł lis. W końcu zatrzymał się i z myszą w pyszczku skierował łepek na mnie. Spojrzałam na niego błagalnie, lecz ten pobiegł dalej. Położyłam się pod drzewem pozbawiona sił. A wśród kropel spadających z nieba, nikt nie był wstanie odróżnić moim łez od zwykłego deszczu.
Kivui?