Basiorek przylgnął do mnie, od razu interesując się zwisającymi mi z karku piórami.
Dziwnie czułam się, patrząc na tę małą, biszkoptową kulkę. Kochałam go, to było niezaprzeczalne, ale wciąż nie mogłam uwierzyć, że Raiden ma szczeniaki, że zostałam babcią. W mojej głowie wciąż tkwiły wspomnienia z założenia watahy, nadal świeże. A teraz? Czyżbym miała się już oswajać z myślą zakopania kilka metrów pod ziemią?
Otrząsnęłam się, kiedy wspomniana wcześniej kulka zaczęła ciągnąć mnie za ucho.
- Babciuuu! - jęknął, patrząc na mnie z wyrzutem. - Mówię do Ciebie!
- Wybacz mały - poczochrałam go po łebku. - A więc co mówiłeś?
- Pamiętasz, jak obiecałaś mi opowiedzieć o magii?
Stał przede mną ze zmarszczonymi brwiami i naburmuszoną miną. Nagle Rize skoczyła na niego, przygniatając go do ziemi. Zaśmiałam się, kiedy zaczęli się szarpać i pewnie nawet bym nie interweniowała, gdyby nie to, że byłoby to... cóż, niewychowawcze... Zefir niepewnie wyłonił się zza mojego męża, podchodząc do mnie nieśmiało.
- Hej, Zefirku - musnęłam go nosem i skierowałam się w stronę walczącej dwójki. - Niech na czas oficjalnej wizyty dziadków - zagrzmiałam poważnie - Wataha Fioletowych Gwiazd i Wataha Biszkoptowych Łapek zawrą tymczasowy rozejm.
Dwie pary szklistych oczy spojrzały na mnie niepewnie, zaraz jednak prostując się dumnie.
- Oczywiście! - ryknęli chórem.
Uśmiechnęłam się i dziękowałam bogom za to, że jednak nie muszę ich teraz zgłębiać w czarną magię.
- Dobra, gromada, co u was? - zapytałam, siadając. Od razu byłam obklejona szczeniakami, co, przyznaję, ani trochę mi teraz nie przeszkadzało. Hide, zapatrzony w moje pióra, wisiał na mojej szyi, Rize wtulała się w mój ogon, a Zefir przytulał się do mojej łapy.
- Raczej dobrze - mruknął Raiden, również siadając. Wpatrywał się we mnie nieodgadnionym wzrokiem. - Wpadliście w jakimś celu?
- Po prostu chcieliśmy się z wami zobaczyć.
- Taravia chciała przytargać do was jeszcze Kesame, ale ponoć musiała załatwić coś ważnego - dodał Zero, posyłając mi cierpiętnicze spojrzenie.
Ile musiałam się napracować, żeby przywlec tutaj choć jego... Reszta zdążyła uciec. Cóż, szczeniaki to są specyficzne istoty.
- A jak dzieciaczki? - zwróciłam się do szczeniaków. - Wiecie, kim zostaniecie w przyszłości?
- Nie jesteśmy dzieciaczkami - zauważył Hide, a ja w zamyśleniu pokiwałam łbem.
- Dobrze więc. Kim chcecie zostać, dzielni rycerze - po tym zwróciłam się do Rize - i ty, piękna księżniczko?
Hide, wnuczku? Z Taravii wyszła troskliwa babcia :D