Czarna wadera przebijała ciała kolejnych zwierząt bez nawet jęknięcia. Odwróciłam wzrok, oddychając ciężko. Za mną stały moje przerażone szczeniaki.
- MOŻE MAM CI JE ZABIĆ, BY TO DO CIEBIE DOTARŁO?! - usłyszałam jej głos.
- Przestań... - powiedziałam drżącym głosem. Nocta zaczęła powoli się do nas zbliżać. Stanęłam przed młodymi, broniąc je własnym ciałem. Zaczęłam warczeć. Wadera roześmiała się, po czym przebiła mój brzuch.
- MOŻE MAM CI JE ZABIĆ, BY TO DO CIEBIE DOTARŁO?! - usłyszałam jej głos.
- Przestań... - powiedziałam drżącym głosem. Nocta zaczęła powoli się do nas zbliżać. Stanęłam przed młodymi, broniąc je własnym ciałem. Zaczęłam warczeć. Wadera roześmiała się, po czym przebiła mój brzuch.
Obudziłam się z krzykiem. Przełknęłam ślinę. Miałam szeroko otwarte oczy, a źrenice zwężone. To był tylko koszmar. Rozejrzałam się dookoła. Obok mnie leżał Raiden. Wsłuchałam się w jego oddech. Trochę mnie to uspokoiło. Popatrzyłam na szczenięta leżące przy moim brzuchu. Wtuliłam się w futro Raidena i ponownie zasnęłam.
*4 miesiące później*
Otworzyłam powoli oczy. Nad mną stała biała, rozmazana kulka z czymś na kształt skrzydeł. Zamrugałam kilkakrotnie. Obraz przestał być rozmazany. Zamiast nieostrej kulki stał przede mną Zefir.
- Coś się stało, kochanie? - zapytałam cicho.
- Miałem koszmar. - jego głos drżał.
- Już się nie musisz bać, chodź. - powiedziałam, robiąc mu miejsce w naszym legowisku. Mój synek przytulił się do mnie i zasnął. Obserwowałam, jak jego grzbiet miarowo unosi się i opada. Po chwili wstałam i podsunęłam go śpiącemu Raidenowi. Mój mąż lekko otworzył jedno oko.
- Zaraz wracam. - powiedziałam. Raiden zamknął oczy i zasnął. Wyszłam z jaskini. Pomyślałam, że coś upoluję. Dostrzegłam w krzakach sarnę. Cicho podeszłam do niej i skoczyłam. Zamiast trafić na sarnę, trafiłam na czarną waderę. Sarna spłoszona uciekła w las.
- Złaź ze mnie! - warknęła. Poznałam jej głos. Nocta. Poczułam, jak coś włazi mi na grzbiet, zaraz potem jeszcze coś wdrapywało się na mnie. Kątem oka zobaczyłam dwa szczeniaki. Biszkoptowego basiora i czarną waderę. No pięknie. Moje własne szczenięta mnie śledziły. Czułam, że mam przechlapane.
- Coś się stało, kochanie? - zapytałam cicho.
- Miałem koszmar. - jego głos drżał.
- Już się nie musisz bać, chodź. - powiedziałam, robiąc mu miejsce w naszym legowisku. Mój synek przytulił się do mnie i zasnął. Obserwowałam, jak jego grzbiet miarowo unosi się i opada. Po chwili wstałam i podsunęłam go śpiącemu Raidenowi. Mój mąż lekko otworzył jedno oko.
- Zaraz wracam. - powiedziałam. Raiden zamknął oczy i zasnął. Wyszłam z jaskini. Pomyślałam, że coś upoluję. Dostrzegłam w krzakach sarnę. Cicho podeszłam do niej i skoczyłam. Zamiast trafić na sarnę, trafiłam na czarną waderę. Sarna spłoszona uciekła w las.
- Złaź ze mnie! - warknęła. Poznałam jej głos. Nocta. Poczułam, jak coś włazi mi na grzbiet, zaraz potem jeszcze coś wdrapywało się na mnie. Kątem oka zobaczyłam dwa szczeniaki. Biszkoptowego basiora i czarną waderę. No pięknie. Moje własne szczenięta mnie śledziły. Czułam, że mam przechlapane.
Nocta? Sorry, że tak długo nie odpisywałam...