- Mad... - zacząłem.
- Tak?
- Tak się cieszę... - wtedy zrozumiałem że życie jest piękne. Życie jest śliczne. Tę scenę (dziwnie wyszło) zapamiętam do końca życia.
- Hę? - usłyszałem że Mad burczało w brzuchu.
- No tak...
- Pójdę po mięso. - oświadczyłem. Nie poszedłem tylko po jedzenie. Poszedłem na polanę zerwać kwiaty. Białe tulipany... Zerwałem kilka, po czym pognałem po mięso.
~W drodze do jaskini.~
Po drodze spotkałem Dragona i Albi. Dragon uczył ją latać. Fajnie to wyglądało, lecz musiałem iść do mojej ukochanej Madness. Szedłem pospiesznie przez las. Zajęło mi to kilka minut.
~Gdy doszedłem.~
Nareszcie doszedłem. Położyłem cicho sarnę pod ścianą jaskini, po czym począłem szukać Madness.
- Hej Mad. - powiedziałem radośnie. Odwróciła się do mnie i uśmiechnęła.
- Tak szybko? - spytała, po czym podeszła do mnie. Wręczyłem jej białe tulipany. Powąchała je, i położyła ich końcówki tak, by leżały w wodzie. - Dzięki. - powiedziała z uśmiechem. Poczułem dreszczyk szczęścia... Odwzajemniłem uśmiech, po czym powiedziałem:
- Przyniosłem sarnę. Chcesz?
Przytaknęła. Przepuściłem ją przodem, po czym poszedłem w jej ślady. Usiadła i zanim wygryzła się w brzuch sarny, zagadnęła
- Widziałeś może Albi? Dawno u mnie nie była.
- Owszem. Dragon uczył ją latać.
- Tak? I jak jej idzie? - spytała zaciekawiona.
- Myślę że dobrze. - powiedziałem, po czym zacząłem jeść.
Madness? Nie miałam za bardzo weny. :/