- Hej, Scrafuś - powiedziała - Nie zgadniesz co mi się dzisiaj śniło. - powiedziała z zachwytem.
- Emmm... Że biegałaś po łąkach? - zgadywałem.
- Nie - powiedziała z chytrym uśmieszkiem.
- Powiedz, bo i tak nie zgadnę. - rzekłem.
- Przyśniła mi się scenka, w której pytasz mnie: "Czy wyjdziesz za mnie? " i że zostałam mamą... - oświadczyła radośnie. Uśmiechnąłem się do niej.
- A teraz oderwijmy się na chwilę od snów. Czas powrócić do rzeczywistości. Jedzenie czeka - oznajmiłem. Wadera skinęła głową, po czym poszła jeść.
[Po skończonym posiłku.]
Gdy zjedliśmy, moje Szczęście (Madness) powróciło do tematu snów.
- A tobie co się śniło?
- Mi? A, tam - powiedziałem od niechcenia.
- Powiedz... Proszę... - wybłagała mnie i pocałowała w polik.
- No dobrze. Ale nie śmiej się. Ok? - chciałem się upewnić.
- Dobra.
- Przyśniło mi się... - przerwa na mój śmiech. - Że... - boże, Scraf, ogarnij się i zacznij mówić! - Mieliśmy niezliczoną ilość dzieci. Tak trochę to dziwne. Nie? - po tych słowach Mad przytaknęła. - Każde z nich chciało iść w inne miejsce. Każde chciało jeść co innego... Musiałem po nich sprzątać... - skończyłem.
- Ble - stwierdziła.
- Mam do ciebie pytanie, kochanie.
- Co tam?
- Czy chciałabyś, aby te twoje sny się spełniły? - spytałem niepewnie.
Madness?