Rize pisnęła cicho, zapewne nadal będąc w półśnie, więc leciutko trąciłem ją nosem, starając się ją uspokoić. Jej duże oczy otwarły się i spoglądały teraz na mnie z zainteresowaniem.
- Śpij, mała - szepnąłem zachęcająco.
Ta jednak wyszczerzyła przyjaźnie ząbki i stanęła na tylnych łapkach, żeby móc ugryźć mnie w nos. Odwróciłem pysk, spoglądając na nią krzywo. Poruszała się jeszcze dość koślawo, więc zachwiała się, a ja uratowałem ją od upadku złapaniem za ucho. Spojrzała na mnie z wyrzutem i znów pisnęła.
- No już, już, cicho - westchnąłem, znów ją do siebie przyciągając.
Niestety nie dane mi było pospać, bo puchata kulka zaczęła wdrapywać się po moim nosie na mój łeb. Chwyciłem ją za skórę na karku i delikatnie uniosłem, usadzając ją na swoim grzbiecie. Wstałem powoli, tak, aby nie obudzić reszty i wyszedłem z jaskini, wciąż sprawdzając co z małą. Przylgnęła do mnie płasko, z niepokojem rozglądając się po ciemnym niebie. Spacerowałem, a jej strach z czasem przerodził się w fascynację. Z blaskiem w oczach wpatrywała się w nieboskłon upstrzony tysiącem gwiazd.
*kilka tygodni później*
Z lekkim zażenowaniem przyglądałem się kolejnej kłótni Hide i Rize. Mój najstarszy syn leżał obok mnie, na grzbiecie, i bawił się jakąś dziurawą piłką. Will nie było, więc sam musiałem ich uspokoić.
- Dobra, gromada, zbiórka - zarządziłem, wstając.
Trzy pary oczu zwróciły się w moją stronę, z zaciekawieniem czekając na dalsze słowa.
- Kto chce iść na wycieczkę? - zapytałam, a wokół powstał niezły rumor.
Jak to jest, że niekiedy wydaje mi się, że mam osiem szczeniaków, a nie trzy?
- A gdzie pójdziemy? - Rize stanęła na tylnych łapach, opierając się o mnie.
- Nauczysz nas czegoś? - Zefir zerwał się z miejsca i wepchnął nos w moje futro, wpatrując się we mnie błękitnymi ślepkami.
- Pójdziemy nad wodospad?! - Hide, z wielkim uśmiechem przylepionym do pyska, złapał mnie za ucho, chcąc zwrócić całą moją uwagę na siebie.
Westchnąłem z rezygnacją, w duchu odliczając czas do powrotu Will.
- W szeregu zbiórka - mruknąłem stanowczo, a szczeniaki posłusznie wykonały moje polecenie. - Oprowadzę was po całej watasze, jednak pod jednym warunkiem.
- Mamy sprzątnąć jaskinię? - mruknął Hide, puszczając moje ucho.
- Nie. Macie iść obok mnie i nigdzie się nie oddalać, bo nie będę was potem szukał cały dzień.
Usłyszałem, jak Will wchodzi do jaskini. Z wielką ulgą przywitałem ją uśmiechem.
- Co tam, ferajna? - nim zdążyła dokończyć, została otoczona szczeniakami.
- Idziemy na wycieczkę po watasze. Przyłączysz się, nie? - zapytała Rize.
- A śniadanie? - wadera spojrzała na mnie.
- Upoluję coś później - odparłem. - Idziemy?
Will? :3