- Halo? Mad? Ziemia do Madness! - mówiłem. Stała jak zahipnotyzowana.
- Tak? - ocknęła się. Byłem przygotowany. Na wszystko. Ale nie na odpowiedź "Nie." Mad miała przy prawym uchu wpięty niebiesko - biały kwiatek. Wyglądała pięknie. Jak na mój gust. Uklęknąłem przed nią wyciągając malutkie pudełeczko.
- Madness, czy wyjdziesz za mnie? - spytałem odważnie. Moje serce biło tak mocno, że myślałem że mi wyskoczy. Stanęła jak "wryta" - za przeproszeniem. Otworzyła pysk i stała jak oczarowana. W tym samym momencie otworzyłem pudełeczko. Był w nim pierścionek zdobiony muszelkami i innymi ozdóbkami.
- Ja... TAK! - buchnęła płaczem. Ale płaczem radości. Włożył pierścionek i mocno mnie przytuliła. W sumie też uroniłem łzę. Wiatr ucichł. Dzień po oświadczynach musieliśmy biegać do różnych wilków z zaproszeniami. Wyszło na to, że Madness ma druhnę, trzech świadków. No i ja trzech świadków. Tak wyszło. Ustaliliśmy nawet dzień ślubu. Po pracowitym dniu usnęliśmy w objęciach.
[Parę miesięcy później.]
To był Wielki Dzień. Muszę to pisać wielkimi literami, ponieważ to był najważniejszy dzień w życiu moim i Madness. Był do dzień naszego ślubu. Moi świadkowie: Kivui i Aelin, pomagali mi się wystroić. Udało mi się podpatrzeć Madness. Wyglądała bosko.
Miała na sobie białą suknię opadającą do ziemi, upleciony wianek z różnych kwiatów. Włosy miała pokręcone w loki. Wyglądała na przejętą. Co jakiś czas musiała popić wodę. Wracając do sukni - miała różne falbanki. Gdzieniegdzie dało się zauważyć małe, białe kwiatki. Jej druhnami (albo raczej świadkami) byli: Ariene,Sirius i Allan. Pomagali jej, nie odstępowali jej na krok.
- Ej! - zauważyła mnie Ariene. - Nie podglądaj. No, zmykaj! - uśmiechnęła się.
Kivui i Aelin pomogli mi założyć garnitur. W kieszonkę miałem włożony biały, lśniący materiał.
Nadszedł ten czas. Stałem przy ołtarzu z niecierpliwieniem oczekując na Pannę Młodą. Aelin szeptał mi:
- Scraf, nie stresuj się. Będzie dobrze!
Chwilę potem weszła Madness. Przed nią szła Ariene sypiąc kwiaty na ołtarz. Sirius i Allan trzymali jej z tyłu suknię.
- O mój Boże. - pomyślałem. Dołączyła do mnie z wieńcem. Stojąc przed Loedią drżałem w duchu.
- A teraz Scraf, powtarzaj za mną. Ja Scraf.
- Ja Scraf... - starałem się powtórzyć najmniejszą sylabę, literkę, przecinek i kropkę.
- Biorę ciebie za żonę. - ciągnęła dalej.
- Biorę ciebie za żonę...
(...)
- Możecie się pocałować. - rzekła dumnie i uroczyście Loedia. Pocałowaliśmy się więc, nie powiem - soczyście. Przemieniłem się w orła po czym zabrałem ją na nasz ślubny lot. Wszyscy byli zachwyceni.
Madness?