- Czego się spodziewałaś? - obok mnie zaczął iść trzy głowy pies, ale mojej wielkości - gdybyś mnie nie odtrąciła, wciąż byłabyś sobą.
- Uwierz mi, wole tak niż żebyś był we mnie - warknęłam pod nosem, a ten zniknął. Stanęłam przed moim celem. Przed Doliną Mrocznej Strugi. Mogłam nie wrócić, ale kogo to obchodzi? Weszłam bez wahania. Od razu odczułam czarną energię, panującą w tym miejscu. Szłam co raz głębiej, zostawiając na skałach znaki rozpoznawcze, by się nie zgubić.
Ascrifice... Co do h*ja odwaliliśmy? Ech... Może jednak miłość nie jest dla nas...? Stanęłam, by bardziej się skupić na tym temacie.
Jestem zwykła... Bez jakiś super zdolności. Słaba, niechciana. Ass miał rację. Do niczego się nie nadaje.
Usłyszałam nagle szepty. Zaczęłam się rozglądać. Wszędzie widziałam tereny. Nagle usłyszałam jak coś na mnie skacze, odwróciłam się, widząc wielkie zęby. Gdy miał mnie ugryźć...
Ascrifice skoczył i odepchnął cieniste stworzenie. Został przez niego ugryziony. Szybko stanęliśmy naprzeciw siebie. Otoczyły nas ze wszystkich stron. Zaczęliśmy walczyć, ja jak i niebieski basior, doznaliśmy ran. Załapałam poranionego basiora i teleportowałam nas do jaskini. Nie mogłam na nasze tereny... Coś mnie blokowało.
Popatrzyłam na niego. Siedział z milczeniem, a po chwili stracił przytomność. Szybko wzięłam bandaże.
- As, trzymaj się... - powiedziałam opiekuńczym głosem, wyjmując zęby z jego karku. Po drugim zębie, obudził się, czując ból.
- Delikatniej nie możesz? - warknął.
- Zaraz skończę - mówiłam wciąż zmartwionym głosem. Dawno takim nie mówiłam... Ciepłym, miłym... Spojrzałam na swojego partnera, a ten był lekko zaskoczony. Wyjęłam ostatni ząb. Nie miałam nic do odkarzenia, więc mogłam tylko wylizać jego ranę, co zrobiłam.
- Co ty robisz? - syknął.
- Pomagam ci... - zabandażowałam jego rany. Nie zostało mi wiele. Spojrzałam na skałę. Miałam dosyć wielką ranę na głowie.
Usłyszałam jak bierze głęboki wdech.
- Chodź tu - powiedział bardziej łagodnym głosem. Spojrzałam na niego - głucha jesteś?
- Nie mam już opatrunków.
- Połóż się obok - spiorunował mnie wzrokiem. Zrobiłam co mi kazał i lekko oblizał mi krew jak i rany.
- Ass...
- Czemu w ogóle tutaj poszłaś?! - warknął.
- Ass...
- Mogłaś zginąć!
- OTO CHODZI! - podniosłam głos, a ten spojrzał na mnie zaskoczony - miałeś rację wtedy w lesie... Jestem słaba - ledwo się podniosłam i podeszłam do wyjścia z jaskini - Gdybym była silna, nie bylibyśmy razem, nie miałabym z nim problemów i mogłabym być taka jak zawsze. Bez uczuć, wyrzutów sumienia... - opuściłam głowę - do niczego się nie nadaję. Mogłam wtedy zginąć... Po co mnie ktokolwiek przywrócił do życia? Jestem nikomu nie potrzeba.
- Jak jeszcze raz to powiesz to...
- To co? Powiedz mi. - spojrzałam na niego śmiertelnie poważna, lecz czułam jak napływają mi łzy do oczu - Ani ja, ani ty nie nadajemy się do miłości. Wiesz o tym.
Zamilkł. Ja tylko patrzyłam przed siebie. Na mroczne tereny. Wtedy poczułam jego oddech na karku.
- Nocta, posłuchaj mnie - łapą kazał mi na siebie spojrzeć. Pierwszy raz od bardzo dawna, cokolwiek czułam. To... Było przerażające, ale i miłe. Bez sensu to w ogóle zrobiłam. Znam go.
Wiem jaki jest... Bezuczuciowy. Dlatego mnie pokochał. Bo byłam taka jak on.
Teraz otworzyłam na ten czas uczucia...
Chyba wiem, co chce powiedzieć. "Masz rację, nic z tego nie będzie, po tej akcji się rozdzielamy". Byłoby na miejscu no bo...
Jak może teraz mnie kochać, skoro wybudzają się we mnie uczucia...?
Ass? Nocta nie ma depresji. Ona tylko ma doła, bo miłość uwalnia powoli jej uczucia i boi się, że Ass tego nie zaakceptuje i zerwie z nią (na marginesie też tak myślę ;;)