3 kwietnia 2017

Od Morro

Obudził mnie głód. Po obudzeniu przypomniałem sobie, że od wczorajszego poranka nic nie jadłem. Całą noc włóczyłem się gdzieś po lesie, dopiero nad ranem wróciłem do swojej jaskini, więc zwleczenie się z legowiska przyszło mi z trudem. Tylko coś przekąszę i znów uderzam w kimę, postanowiłem. Przez bardzo długi czas nie napotkałem na swojej drodze żadnej ofiary z wyjątkiem paru motyli, które nie wydawały mi się zbyt sycącym posiłkiem. W końcu dostrzegłem pasące się na polanie jelenie, ale mi uciekły. I tak jeszcze kilka razy. Nie dość, że zmęczony i głodny, to jeszcze zaczął dokuczać mi pech. Rozejrzałem się smętnie po otaczającym mnie krajobrazie. Drzewa, trawa, trochę kamieni, mech, paprocie, zeschłe liście, koza, kasztany... zaraz... Koza! Przez moją głowę przemknęła myśl "A skąd tu się wzięła koza?", ale byłem zbyt głodny by długo się nad tym zastanawiać. Pewnie uciekła ludziom, na jej nieszczęście, bo teraz stanie się moim posiłkiem. Tym jedzenie nie może uciec mi sprzed nosa! Nie zdradzał mnie nawet najlżejszy szelest, głód dodał mi determinacji i siły, toteż skok był udany. W sekundę dopadłem do boku kozy, wgryzając się w niego. Nareszcie!...
- AŁA! - usłyszałem wrzask kozy - CO TY WYPRAWIASZ??!
Normalne kozy chyba wrzeszczą... prawda? Koza wyrwała mi się, przy okazji kopnęła mnie z całej siły w pysk. Jęknąłem, zataczając się. Jak przez mgłę zobaczyłem, że to, co jeszcze przed chwilą uważałem, za kozę, było w rzeczywistości wilkiem.
Allan?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template