Wreszcie mogłem po tym wszystkim ochłonąć. Usiadłem ociężale na kamieniu. Musiałem się mocno zastanowić nad swoim, i jej zachowaniem. Wiem, nie powinienem. To ona powinna sobie przemyśleć to co powiedziała, a nie ja za nią. Ciekawi mnie teraz gdzie ona jest. Chciałbym usłyszeć, jak znów wyzywa mnie od najgorszych. Jednak, czy miałem jakiekolwiek chęci aby wstać z tego wygodnego kamienia? Nie. W cale. Wyciągnąłem się na nim i wbiłem wzrok w niebo, które było przykryte czarnymi chmurami. Ten dzień nie należał do tych najlepszych. Na sam start pokłóciłem się z Noctą. O co? O byle gówno, a jakże. Teraz boli mnie głowa, jak to się stało? Może ta cała sytuacja wywarła na mnie zbyt mocną presję, czy coś w tym stylu? Nie mam pojęcia. Jakby mój mózg przestał działać, i nie miał zamiaru wrócić ponownie do stanu myślenia. Zwykła, głupia kłótnia o jelenia...Musimy dorosnąć. Nie. Ja, muszę. Muszę być bardziej stanowczy i twardy. Nie mogę się rozklejać przy byle smutnym filmie. Zacisnąłem łapę i ruszyłem ścieżką ze spuszczonym łbem. Powoli zaczynałem sobie przypominać co ja zrobiłem, po wypiciu tego eliksiru. No...Mogłem się trochę opanować. Racja, poniosło mnie. Ale to nie byłem ja. Mój ojciec dobrze wiedział o wszystkim. Zaplanował to sobie. Mam nadzieję, że Nocta nie zaszła w ciążę. To by był koniec świata.
~*~
Szedłem. Szedłem przed siebie, w cale nie wiedząc po co, jak i gdzie. Później był trucht. Rozglądałem się nerwowo. Czułem na swoim karku wzrok. Długo nie trzeba było czekać aż zacząłem biec sprintem. Miałem dziwne wrażenie. Czułem unoszący się w powietrzu zapach Raidena. Ciężko nie wyczuć własnego brata tym bardziej, kiedy śledzi mnie od prawie połowy drogi i od wtedy, kiedy Nocta postanowiła zostawić mnie w lesie. Zatrzymałem się, i nawet nie odwracając głowy rzekłem :
- Nie musisz się skradać, bo i tak bym cię wyczuł. - Warknąłem i odwróciłem się powoli, na pięcie. Wysoki, czarno-brązowy basior. Mój znienawidzony braciszek. Nigdy za nim nie przepadałem. Nie musiałem. Wiedziałem że i on myśli o mnie tak samo jak ja o nim. Na moim pysku, pojawił się cień uśmiechu. Z resztą jak zawsze. Przy nim nie mogłem być poważny. Zmierzyłem go pustym wzrokiem pozbawionym jakichkolwiek emocji i czekałem, aż on postanowi się odezwać.
- Mam do ciebie sprawę, i mam nadzieję że zachowasz się jak przystało na brata. - Mruknął cicho, jednak tak abym go usłyszał. Uniosłem brew, po czym przetarłem czoło łapą. Byłem w lekkim niedowierzaniu. Zazwyczaj mijaliśmy się bez słowa, jak takie obce, nic sobie nie znaczące wilki. A tu od tak, Raiden, ten Raiden przychodzi do mnie z prośbą. Nie ważne jest to, że stoi jakieś 10 metrów dalej. No cóż, zazwyczaj taki dystans do siebie utrzymywaliśmy. Mi to nie przeszkadzało. Nie wiem jak jemu.
- A więc mów, póki mam czas. - Odparłem od razu, siadając na ziemi i wbijając w nią spojrzenie.
- Jak wiesz, zostałem ojcem. - Zaczął, trochę niepewnie. Też bym bał się zaczynać ten temat. Nie lubiłem słuchać o dzieciach. Tym bardziej, że ja byłem bezpłodny, sam jeden w naszej wielkiej rodzince. Oni mogli mieć dzieci, mogli spokojnie zostać rodzicami...dziadkami...A ja? Chociaż bym bardzo chciał, nawet syna nie mógłbym mieć. Chociaż...Nigdy nie wiadomo co ten eliksir miał w składzie. Przewróciłem oczami na znak, że mało mnie ten temat interesuje.
- No i co w związku z tym? Może chcesz abym został chrzestnym któregoś z twoich dzieci? Może prosisz o coś innego? Streszczaj się, nie mam ochoty na rozmowy. - Warknąłem ostrząc pazury o kamień, nadal patrząc w podłogę.
- Nie. Nie po to zawracam ci tyłek. - Westchnął zbliżając się. - Will pytała, czy ty i Nocta nie moglibyście ich no wiesz...Trochę przypilnować. Sam nie mogę w to uwierzyć, ale nie mam nic do gadania.
Uniosłem wzrok i zaśmiałem się gorzko.
- Że ja mam popilnować twoich bachorów? Bóg cię opuścił?
- Słuchaj, mógłbyś raz się czymś przysłużyć. - Warknął.
Może ma rację?
- Dobrze. Zgadzam się. Ale nie wiem jak Nocta.
- W takim razie powiedz jej.
- Raiden, pokłóciłem się z nią.
- To się z nią pogodź.
- Ehh, nie zrozumiesz. - Przewróciłem oczami.
- Nie, nie zrozumiem WAS w szczególności. - Mruknął i odwrócił się gotów do drogi.
- Jeśli się namyślisz to przyjdź.
- Dobra. Teraz spadaj.
Gdy Raiden zniknął mi z oczu, postanowiłem iść do naszej jaskini. W środku zastałem Noctę. Siedziała na kanapie i piła coś. Nie przywitałem jej. Nie miałem zamiaru. Zwyczajnie wszedłem, i ruszyłem do sypialni. Położyłem się na łóżku, gdy usłyszałem że Nocta wchodzi do pokoju.
Nocta? Nie wiedziałam o czym pisać >.<