Dreptałam w okolicach wodospadu. Nuciłam pod nosem piosenkę, którą pamiętałam od dawna. Mimo iż nie słyszałam wypowiedzianych przez siebie słów, potrafiłam odtworzyć jej melodię i tekst idealnie. Czasem powtarzano mi, że mam głos anioła. Żałowałam, że nie mogłam usłyszeć tak komplementowanej przez większość wilków rzeczy. Ani śpiewu ptaków... to jedyne czego mi brakowało. Byłam szczęśliwa. Miałam ślicznie udekorowaną jaskinię, przyjaciółkę, nie brakowało mi niczego, poza słuchem. Dałabym wiele, by odzyskać słuch. Wiedziałam, że jest to niewykonalne. Słyszałam o cudach, które opisują jak wielcy szamani przywracają zmysły wilkom ich pozbawionych, jednak ja żadnego nie znałam. Był to również zabieg rzadko dostępny. Wymagał wielu składników, które nie tak łatwo zdobyć, jak mogłoby się wydawać. Właściwie skąd pamiętam teksty piosenek? Nie pamiętam, bym kiedykolwiek słyszała. Gdyby tak było, z pewnością bym to pamiętała. Jednak w mojej jakże ogromnej bibliotece wspomnień wcale nie było takiego wspomnienia. W dodatku nie wiedziałam, czy kiedykolwiek tam było. No bo gdyby spojrzeć na to z innej strony, dawniej mogłam takowe posiadać. Mogłoby się usunąć po jakimś wypadku lub zostać przez kogoś usunięte celowo. Właściwie, to byłoby całkiem możliwe. Nie wiedziałam, czy powinnam chcieć, aby okazało się to prawdą. W końcu to była sprawa dość przykra i przytłaczająca. Chyba wolałam, by jednak okazało się, iż nie posiadam słuchu od urodzenia.
Moje myśli nagle coś odpędziło. Był to wilk, a dokładniej basior. Basior, o futrze śnieżnobiałym, miejscowo czarnym. Jego różnobarwne oczy błądziły dookoła, aż zatrzymały się na mnie. Gwałtownie się zatrzymałam i spojrzałam na jego dwa ogony. Po ruchu jego ust, mogłam stwierdzić, iż coś śpiewa. Uśmiechnął się do mnie nieśmiało i zwolnił kroku. Serce zabiło mi szybciej. Dotąd nie znałam tego uczucia.
Sirius?