Skuliłam się przy szczeniakach i zacisnęłam zmęczone powieki. Wiedziałam, że muszę za nim iść, ale się bałam.
Wstałam i chwiejny krokiem ruszyłam za nim, wzrokiem szukając jego śladów.
Daleko szukać nie musiałam. Siedział nad jeziorem, wpatrując się we wzburzoną taflę jeziora.
- Cześć. - szepnęłam, niepewnie podchodząc bliżej.
Spojrzałam na błyszczącą w świetle księżyca wodę i zauważyłam w niej jedynie dwa wilki. Jedynie lub aż. Niska wadera o jasnej sierści i potężny, czerwonooki basior.
Co ja wyprawiam? Przecież to Zero Black Fire, samiec alfa, ojciec moich dzieci. Mój Zero.
Wlepił we mnie swoje spojrzenie, równie zmęczone co moje.
- Wiesz, że to tu wyznałeś mi miłość? - (sprawdzałam! :D) - zapytałam, śmiejąc się cicho
Na jego pysk wpełznął lekki, blady uśmiech.
- Przepraszam Cię. - westchnęłam, opierając o niego swój łeb. - Najpierw odeszła Serafina, później Ty mnie zostawiłeś. Dowiedziałam się o ciąży, urodziłam. Choć byłam wśród tylu wilków, czułam się taka samotna... Nasze starsze dzieci patrzą na mnie wrogo, jakby widziały we mnie jedynie waderę, która je urodziła. Nie matkę, zwykłe narzędzie. Teraz ta wojna... Nie mam już siły. Jak Cię zobaczyłam to spanikowałam, bałam się, że to podstęp. Niecodziennie wilki z mojego otoczenia ożywają.
Wtuliłam się w jego grube futro i w ciszy wsłuchiwałam się w szum wody, całkowicie zapominając o potworach czających się dosłownie wszędzie.
Zero? :3