- To tyle?
- Przepraszam bardzo, nie jestem z zawodu wojownikiem, dla mnie to było niezłe wyzwanie.
- No spokojnie już. Co teraz?
- Właściwie możesz już znikać. Jak coś będę wiedziała gdzie cię szukać.
Tak też zrobiłem. Dumnie szedłem w kierunku naszej jamy, o której właściwie nikt nie wiedział. Poszedłem bocznymi drogami, lasem, nie miałem zamiaru natknąć się na jakieś paskudztwo.
Śnieg leży wszędzie, żałuję, że nie jestem już biały. Nagle usłyszałem trzask. Gałęzi, chyba... Ciche skomlenie. Ruszyłem w kierunku tego dźwięku.
***
- Jak się tu znalazłaś?W śniegu był ukryty wilk, dokładniej szczeniak.
- Schowałam się przed jakimś czymś. Po prostu nie chciałam być złapana.
- Jesteś sama?
- Tak.
- Wiem, kto ci pomoże. Chodź.
***
Weszliśmy do groty.- Harbinger?
- Tak?
- Znalazłem ją, musimy jej pomóc, ma potencjał.
- Czekaj, co?
Obrócił się w naszą stronę. Miriyu schowała się za moją nogę.
- Nie chowaj się. Chodź.
- Mam się zająć kolejnym szczeniakiem, tak?
- Co ci szkodzi, przecież jest bez dachu nad głową.
Popatrzył na mnie spod byka.
- Hym... Czemu nie. Przepraszam, że tak naskoczyłem. Miriyu?
- Tak?
- Możesz zostać. Wiesz, co chcesz robić w przyszłości?
- Nie.
- Wyszkolę cię. Musisz umieć się bronić. Jesteś drobna, lekka i na pewno sprytna.
***
Następnego dnia z łatwością znalazłem Nathing.- Nie zgadniesz co, a raczej kogo znalazłem po drodze.
- Hym?
- Mała wadera zamaskowana w śniegu. Harbinger powiedział, że się nią zaopiekuje. Uwierzysz w to? Nie sądziłem, że wziąłby pod opiekę jeszcze jedno szczenię.
Nathing? Dałaś mi strasznie ciężki temat, nie mogłam się rozwinąć. xD Co daleeeeej?