Idę sobie idę i nagle patrzę: jakiś basior. No więc, podchodzę, trochę nie pewnie. Kto to może być? Znalazłam chyba watahę, a ten basior do niej należy. Obserwowałam go już z ukrycia, tak samo jak pozostałe wilki. Jak dotąd, nie miałam odwagi do nikogo podejść, jeszcze nie teraz. Zakamuflowałam się, przybierając barwę złotych, jesiennych liści. Basior mnie nie zauważa. Postanawiam, że dowiem się co to za wataha, do której należy. Podkradam się do niego i skacze, udaje mi się powalić basiora na ziemię. Teraz czuje się bezpieczniejsza, ale jednak boję się trochę, że wilk mnie pokona. Moje futro już automatycznie chciało przybrać zieloną ze strachu barwę, lecz ja zapanowała nad tym, tak że cała byłam teraz jaskrawo czerwona (ze złości) a poza tym uznałam, że taki kolor wydaje się być bardziej wojowniczy. On jednak jak na złość, przejrzał moje plany i wcale nie wydaje się być przerażony!
- Witamy śliczną waderę! Chyba mnie nie zjesz, co? - zapytał
Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Będę musiała popracować nad budzeniem grozy, to pewne. Natychmiast zrobiłam się zielona... akurat teraz! No i padło niewygodne pytanie:
- Ej, coś ci się... Jak ty to zrobiłaś?
Błyskawicznie wykorzystałam ten moment niepewności basiora, żeby ustalić, którą "maskę" mam tym razem wyłożyć... Lekko przestraszona i zagubiona, boję się poprosić o pomoc. No i może dorzucę do tego jeszcze trochę jakiś sarkastycznych uwag, tak dla lepszego efektu.
- Słucham? - zapytałam - Nie mam pojęcia o co ci chodzi...
Jednocześnie zmieniłam kolor futra na lekko przygaszony fiolet z odrobiną turkusu, tu i tam. On uniósł brwi.
- A teraz śliczna wadera nie chce mi powiedzieć, dlaczego to jej futro jest zmienne jak kameleon...
- To mam nadzieję, że jestem dosyć śliczna jak na twój gust.
Max? ;D