10 grudnia 2016

Od Lumy

Od dłuższego czasu siedziałam cicho w krzakach. Czujnym wzrokiem przeczesywałam kołyszące się trawy, próbując nie zwracać uwagi na to, że jedna z nich łaskocze mnie za uchem. Już upatrzyłam swój cel. Lekki podmuch wiatru uderzył mi prosto w nos, więc nie było mowy, żeby szarak mnie zwęszył. Za to ja mogłam bez problem wyczuć jego apetyczny zapach. Uśmiechnęłam się praktycznie niewidocznie. Mój przyszły posiłek tak beztrosko podgryzał trawę i korzonki, kręcąc przy tym zabawnie ogonkiem. Taką białą, puchatą kuleczką. Raz w prawo, dwa razy w lewo, i znowu w prawo...
Powoli przesuwałam się w jego kierunku nie chcąc go spłoszyć. Może i byłam szybka i zwrotna, jednak moja kondycja pozostawiała wiele do życzenia. Wiedziałam, że jeżeli zacznę pościg za wcześnie, to zając zdąży mi uciec, gdyż nie będę w stanie biec za nim długo. Jeszcze kilka kroków, malutkich wystarczyło bym mogła zaatakować. Już spięłam wszystkie mięśnie, szykowałam sie do skoku gdy nagle szarak zastrzygł uszami i w paru szybkich susach zwiał w przeciwnym kierunku. A ja? Stałam tak przyczajona i nieruchomo, nie wiedząc co się właściwie stało. Szybko jednak zrozumiałam. Jakiś burak postanowił, że wlezie ostentacyjnie na polanę jak pan oraz władca i przeszkodzi mi w polowaniu. Zacisnęłam mocno szczęki i ostatkiem sił powstrzymałam się od rzucenia na niego. W końcu trzeba było oszczędzać energię. Nigdy nie wiadomo gdy jakiś zmutowany szarak czy inne dziadostwo zjawi sie z nikąd i zaatakuje. Nadal nie mogłam się do nich przyzwyczaić. Niby tłumaczyli mi już o co z nimi chodzi, ale dla mnie to wszystko jest jakieś dziwne.
Basior nie był sporo większy ode mnie i gdybym zechciała go zaatakować mogłoby to się różnie skończyć. Wydawało się, że siły byłyby wyrównane.
Wiedziałam jednak, że nie podaruję sobie kilku niewinnych uszczypliwości. W końcu to jego zasługa, że moja kolacja mi uciekła.
- Wystraszyłeś moją kolację. Przez Ciebie znowu będę głodna - warknęłam niezbyt uprzejmo.
- Tego chuderlawego zająca nazywasz posiłkiem? Aż dziw, że Cię z nim nie pomyliłem. Jesteś praktycznie takiej samej wielkości-nie wierzyłam w to co usłyszałam. Jego głos był rozbrajająco szczery. Owszem. Jestem niewielka, ale to nie jest powód by od razu porównywać mnie do przekąski! Z resztą on sam nie był większy. - Prychnęłam pod nosem.
- Odezwał się ten duży - burknęłam do niego. No bo jakim prawem śmiał się ze mnie skoro on sam nie był olbrzymem?
Przyjrzałam się mu lepiej. Nie widziałam go nigdy w tych okolicach. Oznaczało to, że był obcy. A jak obcy to nie powinien się tu plątać. Zwłaszcza, że tereny naszej watahy zaczęły się już jakiś kawałek stąd.
- Takie puchate psiaczki jak Ty powinny siedzieć przy budzie. Nie zgubiłeś się czasem? -podeszłam bardzo blisko do niego i popatrzyłam prosto w jego czerwone oczy. Po chwili wybuchłam śmiechem i odsunęłam się. Nie czekałam nawet na jego odpowiedź tylko kontynuowałam.
- No bo wiesz. Tutaj są tereny watahy, a Ty jesteś obcy. To może być bardzo niebezpieczne dla takich uroczych i słodkich psin.

Fear? Tak jak obiecałam ;3

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template