- Nie bije się z waderami.
- Bo się ich boisz młocie - kolejne godziny szliśmy w ciszy. Po chwili zobaczyłam, że jestem na terenach jakiejś watahy. Spojrzałam na niego podejrzliwe i skoczyłam wściekła.
- Posłuchaj mnie ty...
- Tutaj chcesz mnie rozszarpywać? - spytał basior z pogardą, a potem popatrzyłam na wszystkich stąd. Warknęłam i zmieniłam się w cień, a gdy chciałam się teleportować w cieniu, wpadłam na jakiegoś basiora. Zmieniłam się w wilka i warknęłam na niego wściekła.
- Posuń się niedorajdo.
- Ekhm - wyprostował się i popatrzył na jakąś waderę - nie powinnaś tak się zachowywać wobec alfy.
- O JEZU BOJE SIĘ! Umieram, uciekam! Po prostu mam ciarki! Dla mnie możesz być nawet bóstwem! - warknęłam.
- Posłuchaj mała nieznośnico. Lepiej nie zbliżaj się do mojego syna.
- OOO!! A więc dlatego tak zareagowałeś? Bałeś się, że twój kochany synulek nie umie obronić się sam? Widać po kim nie ma jaj - basior warknął na mnie i wyglądał, jakby chciał mnie zaraz zaatakować, lecz powstrzymała go jakaś wadera. Pewnie ktoś ważny, bo jej posłuchał. Prychnęłam, patrząc na nich.
- Słuchaj. Jesteś na terenach watahy i nie życzymy sobie tutaj bójek.
- Mhm.
- Z jakiej watahy pochodzisz?
- Z żadnej - odpowiedziałam.
- Chcesz dołączyć? - spytała wadera.
- Pff... najpierw mnie przekonajcie.
- Ascrifice - basior spojrzał na wilka, który mnie spotkał w lesie. A więc tak ma na imię.
- Pfff... - ten zareagował tak samo jak ja.
- To rozkaz - Ascrifice wywrócił oczami i spojrzał na mnie wzrokiem.
- Co? To widzimisie twojego ojczulka - mruknęłam i odwróciłam się od niego, a ten mnie zatrzymał.
- Idziesz ze mną - powiedział poważnym tonem. Machnęłam raz ogonem i popatrzyłam na niego.
- Niech będzie - mruknęłam - prowadź "Synu Alfy" - skierowałam wzrok na Alfę.
Ascrifice?