Postanowiłam za nim ruszyć. Szczerze powiedziawszy to nie widziałam, skąd tyle odwagi drzemie w tym moim wątłym ciałku, ale nawet mi to odpowiadało.
Puściłam się pędem, starając się rozpoznać pozostawione przez niego ślady.
- Harbinger! - zawołałam, widząc, jak walczy z trzema głucholcami. Truchło jednego leżało zaraz obok.
Skoczyłam ku niemu, odwracając uwagę dwóch potworów. Basior zabił pozostałego przy nim głucholca, po chwili dobijając dwa pozostałe.
- Tak się nie robi. - mruknęłam, posyłając mu ciepły uśmiech.
Odwzajemnił go, choć niepewnie.
- Myślałem, że boisz się ciemności.
I właśnie w tym momencie cały mrok skrywający się wokoło dopadł mnie, a ja zatrzęsłam się.
- Jakoś wcześniej o tym nie pomyślałam. - szepnęłam, rozglądając się.
Basior przylgnął do mnie, a ja poczułam jego ciepło.
- Mam rozumieć, że w razie czego mnie obronisz? - zapytałam, a nadzieja w moim głosie prawdopodobnie została wyczuta przez Ducha.
W odpowiedz skinął łbem, a ja przyłożyłam łapę do jego boku, z którego sączyła się krew.
Syknął cicho, a mała, acz głęboka rana zaraz zniknęła.
- W porządku? - zapytałam. Miałam nadzieję, że moich rumieńców (uznajmy, że wilki te rumieńce w ogóle mają) nie widać.
- Tak, w jak najlepszym.
- To co... Idziemy polować? - odezwałam się niepewnie, jeszcze raz omiatając wzrokiem spojrzenie.
Harbinger? :3