- Możemy pójść w górę rzeki. - wskazała na nurt wody.
- Lepszym pomysłem jest rozejrzenie się z wysokiego miejsca.
Tap popatrzyła mnie, a ja uśmiechnąłem się jak głupi do sera. Przewróciła oczami, ale pokiwała głową na „tak".
- Nie wiem, czy dam rade utrzymać się na tyle, by coś dostrzec.
- Ja to zrobię. - popatrzyła na mnie podejrzliwie.
Nie przejąłem się tym zbytnio. Użyłem mich skrzydeł i wyleciałem nad las.
- Heeeej, jesteśmy niedaleko Doliny Mrocznej Strugi. - w tym momencie straciłem kontrole, moje skrzydła znikły, a ja zacząłem spadać. - Aaaaaaa !!!
Nie patrzyłem, ale się nie rozbiłem.
- Możesz otworzyć oczy...
To Tap mnie złapała. Unosiła mnie zaledwie parę centymetrów nad ziemią. Cały poczerwieniałem, a jednocześnie się oburzyłem. Uratowała mnie wadera...
- Postawisz mnie... - wilczyca odłożyła mnie, ale nie delikatnie, po prostu mnie puściła.
- Ała...
- To, w którą stronę idziemy ?
-Na wschód...
Poszliśmy więc w tym kierunku. Po paru godzinach marszu staliśmy już przed doliną.
- Chyba się nie boisz. Co? - uśmiechnąłem się chytrze.
- Nie... idziemy... - wadera poszła pewnie, ale widać było, że się boi.
Ja jestem cieniem, więc oni nic mi nie zrobią, ale ona...
Tap?