28 grudnia 2016

Od Ines CD. Maxa

Czułam się szczęśliwa, że mogę dotrzymać mu kroku. Mimo iż padał deszcz, machałam radośnie ogonem, nie posiadałam się ze szczęścia. Nadal byłam lekko skrępowana, ale nie zwracałam na to uwagi. Instynktownie znalazłam drogę do medyka. Cały czas drogi musiałam używać mocy wyczuwania bezpieczeństwa, delikatnie mnie to męczyło, ale zależało mi na jego życiu. Szczególnie, że pogoda nie polepszała się, wręcz przeciwnie, zdawała się pogarszać. Aby odwrócić temat od tej ponurej pogody zagadałam do niego.
- No więc... Właściwie to dlaczego chodziłeś tak samotnie w czasie burzy?- spytałam, próbując powstrzymać niepewny ton głosu.
-Tak szczerze? Nudziło mi się- przyznał, zarażając mnie uśmiechem.
Spojrzał na mnie, ten wzrok.... Nigdy nie widziałam takich oczu. Mówiły same za siebie. Wydawał się, a może i był wspaniałym kompanem. Trudno mi to przyznać, ale nigdy nie utrzymywałam z nikim dłuższych kontaktów, nie miałam jak. Praktycznie całe życie byłam w ruchu, i nie było sensu zawiązywać głębszych relacji. A jeżeli on tu zostaje, to nigdzie się nie ruszę. Przy nim czułam się dziwnie bezpieczna, i to mi zupełnie wystarczyło. Droga była naprawdę krótka, co okropnie mnie irytowało. Weszliśmy do poczekalni. Przed nami siedziała jakaś para, matka z szczenięciem (Maxowi zabłyszczały oczy, jak go zobaczył), i na końcu my. Tym razem to on zagadał do mnie.
- Dzięki, że mnie odprowadziłaś - podał mi łapę.
Ja zamiast odwzajemnić gest ścisnęłam go za całej siły.
-To ja powinnam dziękować tobie.
Puściłam go, ogarniało mnie wewnętrzne ciepło. Nawet nie zauważyłam, jak zawołano go do sali. Stwierdziłam, że zaczekam.

Max?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template