- Ale gdybym uprzedzał, to mogę znikać, co?
- Tak, ale uprzedzaj.
Było już ciemno.
- In, chyba musisz iść. Uważaj i idź prosto do domu.
- Ej! Nie jestem dzieckiem.
Powiedziała z uśmiechem.
- To do jutra.
- Dobranoc.
Ingreed odeszła a ja ruszyłem do groty. Ogień wygasał. Położyłem się i zamknąłem oczy. Po chwili usłyszałem kroki. To Gavin.
- Harbinger?
- Tak?
- Znalazłem ją, musimy ją pomóc, ma potencjał.
- Czekaj, co?
Obróciłem się do niego. Obok stałą mała wadera. Kolejne szczenię...
- Mam się zająć kolejnym szczeniakiem, tak?
- Co ci szkodzi, przecież jest bez dachu nad głową.
- Czemu nie... A teraz dajcie mi spać i rozpal ogień.
****
Następnego dnia świeciło słońce. Miriyu przyzwyczaiła się już do nas. Ma 8 miesięcy. Zabrałem ją na poranny trening.
- Miru skoncentruj się. Nie będę sto razy powtarzał tego samego, zrób raz a dobrze i możesz iść.
W końcu posłuchała. Wszystko wykonała bezbłędnie.
- Możesz iść.
Z oddali usłyszałem głos Ingreed.
- Kto może iść?
- Ekhem... To jest Miriyu.
- Cześć jestem Ingreed.
Waderka się przywitała i poszła.
- Kim ona jest?
- Gavin ją znalazł i no cóż... Chyba już z nami zostanie.
- Aha.
Usiadła na skale.
- Mówiłaś komuś o nas, jeśli nie proszę, aby na razie zostało to w tajemnicy.
Ingreed?