Uniosła brew, widocznie zakłopotana. Ale dlaczego? Przecież powiedziałem tylko, że ma piękne oczy. A ma. Naprawdę piękne.
- Um... Dzięki. - odparła.
Westchnąłem, wstając. Nocta, czy jak jej tam, patrzyła na mnie. Widziałem w jej oczach coś dziwnego, ale specjalnie się tym nie przejąłem. Nie teraz.
- Ogólnie jesteś ładna. - skwitowałem, spoglądając na Will i przeciągnąłem się.
Jej wzrok powędrował na ziemię, błądziła nim po swoich łapach.
A ja nie miałem pojęcia dlaczego. Czyżby się coś zmieniło? Do tej pory powiedzenie do wadery, że jest ładna, było komplementem. No przecież Will jest ładna!
- W porządku? - zapytałem, unosząc brew.
- W jak najlepszym. - spojrzała mi w oczy i uśmiechnęła się lekko.
- Mhm. To fajnie.
Nastała dziwna, krępująca cisza.
- My już pójdziemy. - spojrzałem w kierunku Nocty i ruszyłem w stronę wyjścia.
Will dreptała za mną.
- A! Zawstydziłaś się!
Uniosła brew i spojrzała na mnie dziwnie.
- No, wtedy, w jaskini...
- Jesteś strasznie bezpośredni. - prychnęła - I niedomyślny.
- To chyba dobrze. Przynajmniej nikt nie musi się domyślać co chcę powiedzieć. - zbliżyłem się do niej, nasze oczy znajdowały się naprawdę blisko.
- Czasami jesteś dziwny. - odsunęła się, marszcząc czoło.
- Wiem.
Posłałem jej cierpki uśmiech.
- Ale gdyby nie byłoby nienormalnych, byłoby nudno. Nie sądzisz?
Westchnęła.
- Jak już będę alfą, to Ty zostaniesz moją prawą łapą.
- Myślałam, że to Loedia zostanie alfą.
Kątem oka spojrzałem na nią i znów uśmiechnąłem się w ten charakterystyczny sposób.
- O ile dożyje.
- Nie nadawałbyś się na alfę. - usiadła obok mnie. - Straszyłbyś szczeniaki.
Parsknąłem, spoglądając w szare niebo. Płatki białego puchu bezwładnie opadały na ziemię. Nawet nie zdziwiła się, kiedy powiedziałem, że Loedia może tego nie dożyć. A brzmiało to jednoznacznie. Opadłem na ziemię, kładąc łeb na łapach.
- Chyba Cię lubię. - spojrzałem na nią, a ona położyła się obok.
- Serio?
- Serio serio.
Will? Całe opowiadanie przegadane ;-;