15 grudnia 2016

OD Nocty

*Dwa lata wcześniej*

Jak zawsze musiałam siedzieć w swojej kochanej klatce. Ciekawe co dzisiaj dla mnie przygotują... może tortura prądem elektrycznym jak parę miesięcy temu? A może wycieczka z wężami po moich wnętrznościach? W sumie i tak nic nie będzie gorszego. Blizny to blizny - pewnie zostaną na zawsze.
Wzięłam głęboki wdech, patrząc na mężczyznę, który był gotowy z nową szczepionką.
- A więc... Teście 05413444, gotowa na nową dawkę? - ta... oczywiście, bo zamiast nie powiedzieć po prostu Nocta jak to jest ukryte w tym kodzie, to woli stszębić język. Popatrzyłam na niego z pogardą.
- Nie bądź głupia 05413444. I tak stąd nie uciekniesz, więc nie masz wyboru - uśmiechnął się trochę złowieszczo i pociągnął mnie za kark. Wtedy się wkurzyłam. Moje białe futro pokryła czarność, a oczy zrobiły błękitne. Krzyknęłam na niego wściekła, a ten się cofnął karygodnie. Zrobiłam krok do przodu i nagle znalazłam się za klatką. Człowiek szybko kliknął czerwony guzik, a ja zacisnęłam zęby, głośno warcząc. Ten wyglądał na przerażonego. I bardzo dobrze. Oto mi chodziło. Warknęłam jeszcze głośniej, a ten był przy ścianie. Szłam powoli, gdy nagle dostałam prądem elektrycznym w bok. Dostałam takiego wkur***...
Ale niestety opadałam na ziemię.
- Prawie ci się udało teście 05413444... Ale jesteś za słaba na takie rzeczy jak zabijanie.
- N... nie jestem żadnym... testem 05413444... JESTEM NOCTA DRAKEN! - gdy tak pomyślałam, cienie zaczęły latać wszędzie. Ludzie latali po ścinach, sufitach, a niektórzy przeżywali koszmar w swoich umysłach. Warknęłam głośno i groźnie, a potem rozszarpałam swoimi kłami tych, którzy jeszcze żyli.
Gdy atak się skończył, ledwo co utrzymałam się na nogach. Nie wiem czy byłam przerażona...
Czy dumna...
Spojrzałam na wilki, które siedziały w zakładzie, całe przerażone. Tylko oni nie byli tknięci. Spojrzałam na guziczki. Wskoczyłam na nie i zaczęłam wszystkie klikać. Na całe szczęście to były guziczki na otwieranie cel. Wszystkie wilki uciekły, poza małym szczeniakiem.
- ... Jak znajdę drogę do domu? - spytał, podchodząc do mnie. Wzięłam głęboki wdech. To będzie ostatni wilk, któremu pomogę.
- A pamiętasz ich?
- Tak... a ty pamiętasz swoich rodziców?
- Nie - odpowiedziałam szorstko - chodź. Zanim się rozmyślę - wzięłam szczeniaka na swoje plecy i poszłam przez całą placówkę. Gdy znajdowałam się w lesie, zatrzymałam się na chwilę.
- Zawyjesz? - gdy go poprosiłam, ten zaczął wyć.
- A teraz się wsłuchaj - mimo to, że mój słuch nie był najlepszy, mogę tylko spróbować. W ciszy czekaliśmy na znak.
- Jeszcze raz - mały znowu zaczął wyć. Wtedy już usłyszeliśmy odpowiedź. Pobiegłam w tamtą stronę, a gdy byłam na miejscu, ujrzałam rodzinkę z dwoma szczeniakami.
- Greyse! - matka podbiegła do swojego dziecka i popatrzyła na mnie i na mój pysk we krwi. Ta się przeraziła i odsunęła go ode mnie.
- Nie ma za co - prychnęłam i poszłam w swoją stronę.

*Teraźniejszość*

Siedziałam sobie spokojnie... jakimś cudem. Zawsze coś mi przeszkadzało. Bo nikt nie ma nic do roboty oprócz znęcania się nad kimś, kto może mu oddać. W ogóle kto wymyślił charakter "śmieszka"? Sama nigdy nią nie byłam. Kieruje się rozumiem, nie to co większość wilków na tym świecie. Wstałam z miejsca i zeskoczyłam na ziemię, a gdy uderzyłam o ziemię, zmieniłam się w cień, by spokojnie i bez zauważenia przejść. Wtedy zobaczyłam jelenia. Gwałtownie się oblizałam, ukazując swoje kły. Schowałam się i spokojnie podchodziłam do zwierzyny. Gdy byłam wystarczająco blisko, podskoczyłam, zmieniając się w wilka i wgryzłam się w kark zwierzęcia. Ten ryczał w agonii, próbując mnie zrzucić, lecz byłam zbyt mocno wbita w jego kręgi szyjne. Po chwili upadł martwy, a ja mogłam się zabrać za zwierzynę. Wtedy Wyczułam czyiś zapach, niestety na próżno, bo wtedy skoczył na mnie biały basior z wystawionymi kłami. Też wystawiłam na niego kły i go odepchnęłam. Zaczęliśmy krążyć, jakbyśmy mieli walczyć o teren, a to była tylko bijatyka o mięso.
- Ktoś ty? - warknął nieprzyjaźnie.
- A co cię to interesuje? Święty mikołaj przyszedł na gwiazdkę? Przepraszam, to nie tutaj, bo byłam niegrzeczna - wystawiłam bardziej kły. Ten był gotowy do ataku. Gdy na mnie skoczył, odskoczyłam w bok, by nie dostać obrażeń.
- Moja kolej - zmieniłam się w cień, a gdy chciałam wbić w niego kolce z cienia, ten odskoczył. Zmieniłam się w siebie, stojąc na gałęzi.
- A jednak nie jesteś takim nieudacznikiem jak mi się wydawało.
- Coś ty powiedziała?
- MÓWIĘ, ŻE NIE JESTEŚ AŻ TAKIM NIEUDACZNIKIEM JAK MI SIĘ WYDAWAŁO! MOŻE GŁOŚNIEJ!? - warknęłam. Ten wyglądał na wkurzonego, delikatnie mówiąc. Skoczyłam na niego i delikatnie drasnęłam w pysk. Ale tak serio delikatnie, bo udało mu się uniknąć rozszarpania jego pyska. Popatrzyłam na niego, a ten się wkurzył jeszcze bardziej.
- NO CHODŹ! ZJEDZ MNIE! CHYBA, ŻE NIE MASZ JAJ! - warknęłam, upokarzając go do ataku. Wtedy oboje na siebie zawarczeliśmy. Ja byłam gotowa do odskoku, w razie ataku, a ten stał wyprostowany, gotowy do ciosu.

Asacrifice? Tą ostatnią scenkę wyobraziłam sobie mniejwięcej tak: 

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template