5 grudnia 2016

Od Whisper

Szedłem, co jakiś czas patrząc na boki płochliwie. Bałem się. Bałem się najmniejszych odgłosów, a przez nawet dobry słuch, słyszałem ich trochę więcej. Byłem obok jakiś wodospadów, a dokładniej na szczycie, w ogóle nie kojarzyłem miejsca. W ogóle to ja nie wiem nic ze swojej przeszłości! Tylko urywki! Ech... Cóż, może jakieś znajome zapachy albo wilki przywrócą mi pamięć? Usłyszałem kolejny dźwięk, teraz jednak to nie był szelest, to było tupanie o ziemie. Coś ciężkiego zbliżało się w moją stronę. Od razu moja para oczu skierowała się w tamtym kierunku. Stanąłem jak słup soli. Przede mną były dwa dziwne, masywne stwory. Jednak kiedy zrobiły kilka kroków oprzytomniałem i wziąłem nogi za pas. Biegłem tak szybko, na ile było mnie stać. Nie zaliczałem się jednak do tych szybkich, lecz inteligentnych. Musiałem coś wykombinować. No tak! Wodospady! Wodospad = woda. Tak masywny stwór na pewno nie umie pływać! Takie są przynajmniej moje podejrzenia. Pobiegłem w stronę wody. Wyglądała na niezbyt głęboką, może jakieś cztery metry? Nurt mógł bez problemu porwać coś takiego, jak tamte dwa! Znaczy...Tak myślę. Kiedy dwa "cośki" były wystarczająco blisko, odskoczyłem na bok i znów popędziłem. Jeden wpadł. Na serio były AŻ TAK głupie? Nieważne...Nie powinienem oglądać się za siebie, jednak potwór, który wpadł do rzeki przykuł moją uwagę. Spanikował. Bardzo spanikował. Zaczął "trzepotać" swoimi łapskami na prawo i lewo, ale to nic nie zdziałało. Możliwe, iż boją się wody. Zacząłem skakać po kamieniach. Drugi niebieski jaszczurkowaty zatrzymał się. Nie chciał wejść do wody, jedynie chodził tam i z powrotem przy wodzie. Czyli teoria trafna - boja się wody. Kiedy byłem już na drugim brzegu, zacząłem być jeszcze bardziej czujny. Znów dziwny dźwięk i znów obróciłem się płochliwie. Teraz moim przeciwnikiem było coś, co wyglądem przypominało hybrydę lwa z jakimś dinozaurem. Od razu rzuciło się pędem, gdy zauważyło, że na niego lub nią patrzę. Zacząłem biec, jednak on był szybszy. Postanowiłem wykorzystać swoją kopułę ochronną. Kiedy skoczył, ja w ostatnim momencie użyłem mojej mocy. Nie wiedziałem jak długo tu mam tkwić, były trzy rozwiązania: pierwsze to takie, że stwór rozwali moje bezpieczne schronienie, drugie, że da mnie po prostu spokój, a trzecie, że ktoś mnie uratuje. Mam nadzieję, że spełni się to drugie, ale nie minęły chyba dwie minuty, a z zewnątrz usłyszałem odgłosy walki. Były tam jakieś wilki. Na słuch chyba cztery. Albo pięć? Nie ważne! Trzeba może im pomóc? A co jeśli "lew" pokona nas wszystkich i umrzemy? Nie, nie, nie! Jeden musi przynajmniej żyć, a tym jednym będę ja! Może to trochę samolubne, ale umieram ze strachu! W pewnym momencie moja kopuła rozwaliła się. Stanąłem jak wryty, ale gdy tylko dinozauro coś mnie dostrzegło, od razu dostrzegło słabe ogniwo i rzuciło się na mnie. Ja ze strachu użyłem mocy władania ciałem. Zemdlałem, ale widziałem wszystko z perspektywy dziwacznego stworzenia, od razu pościłem się pędem w przeciwną stronę, aby znaleźć się jak najdalej od stada i MNIE! Teraz liczyło się uratowanie MOJEJ skóry! Kiedy straciłem wszystkich z oczu pobiegłem jeszcze chwilę, będę biec tak długo, aż nie skończy mi się czas.

<Sunset?>

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template