~ Ryszta... po dwa-trzy osobniki, twardy pancerz, powolne... ~ pomyślałam.
Tak więc wzbiłam się w powietrze, by mnie nie sięgnęła. Miałam kiedyś z jedną do czynienia, ale nie byłam wtedy sama. Co my wtedy zrobiliśmy... zaklęcie pauzy! Szybko rzuciłam je na potwora, po czym zaczęłam szukać jego towarzysza. Nie musiałam długo czekać, bo ten mnie zaatakował. Wycelowałam w czerwony punkt na skos od oka. Miecz wszedł gładko, a Ryszta padła na ziemię bez tchu.
- Czyżbym znalazła ich słaby punkt? - zapytałam pod nosem sama siebie.
Podeszłam do zatrzymanego potwora i wycelowałam w to samo miejsce. Tak! To było to! Popędziła szybko do głównej bazy, by się tym pochwalić. Nagle poczułam, że coś mnie obserwuje. Zwolniłam, chwyciłam za miecz i rozejrzałam się dookoła. Nic nie zobaczyłam, więc krzyknęłam:
- Wyjdź i walcz!
Właściwie nie wiedziałam po co, bo potwory i tak nie rozumieją naszych słów. No ale jakoś tak... Po chwili coś na mnie wyskoczyło. Nie przypominało żadnego z naszych wrogów. Było... wilkiem?
- Złaź ze mnie! - rozkazałam.
- Eh... sorka. Dawno nie widziałam wilków... - odezwało się szare coś.
- Więc jesteś wilkiem?
- Nom. - powiedziała wyciągając sobie gałązki z futra.
- Nie widziałam cię tu wcześniej...
- Em... ja... zabłądziłam...
- W takim razie witaj na terenach Watahy Smoczego Ostrza. Co cię tu sprowadza?
- Ta ścieżka. - mówiąc to wskazała za siebie.
Obydwie zaśmiałyśmy się pod nosem.
- Jestem Ariene.
- A ja Scar...
- Chodź, zaprowadzę ci do alfy.
Po krótkiej chwili wędrówki w milczeniu przerwałam grobową ciszę:
- Twoje imię... pasuje do ciebie. - powiedziałam patrząc na jej łapę.
- Nie wiem o czym mówisz... - wymamrotała patrząc w inną stronę.
- Chcesz oszukać siebie, czy mnie?
- Chyba siebie...
(Jeśli nie wiesz, o co chodzi w tym momencie, to powinieneś się cieszyć.)
Zauważyłam, że łza spływa jej po policzku.
- Hej, nie przejmuj się. Teraz będzie lepiej. Zaczynasz swoje życie od początku... Może zmieńmy temat... Obecnie mamy wojnę i jest parę rzeczy, które powinnaś wiedzieć.
Opowiedziałam jej o wszystkich potworach, oddziałach i takich tam.. Już miałam powiedzieć jej o głucholcach, gdy jeden z nich zagrodził nam drogę.
- A to co? - odezwała się wadera.
- Głucholec. Są najczęściej spotykane, głuche i...
~ Kurde, nie pamiętam... ~ pomyślałam.
Z łatwością go pokonałam, lecz wciąż nie mogłam sobie przypomnieć ostatniej informacji.
- Atakują w grupach! - nagle mnie oświeciło.
Niestety, trochę za późno, bo zdążyły nas otoczyć. Z pomocą przyszła nam Taravia. Przedstawiłam jej Scar i udałam się do głównej bazy z informacją. Potem poszłam po nową, by oprowadzić ją po terenach. Niedaleko Puszczy Nargothrond zaatakowały nas fungi. Były cztery... Zaczęłam biec w stronę wody, by je utopić. Po drodze strzelałam jeszcze kulami wody. Gdy trzy tonęły, jeden z nich strzelił we mnie jadem. Ostatnim tchem powiedziałam:
- Scar, zabierz mnie do medyka...
Potem mnie sparaliżowało. Byłam świadoma, wszystko słyszałam i widziałam. Nie mogłam jednak się ruszyć. Teraz wszystko zależy od nowej...
Scar? Ratuj!