23 grudnia 2016

Od Uro

Leciałem już od dłuższego czasu, wypatrując wszelkiego rodzaju zagrożeń. W dole, pode mną, dostrzegłem jakąś waderę. Zniżyłem lot, może do niej podlecę? Tak żeby się upewnić, że nie widziała niczego niepokojącego? W każdym razie, zleciałem do niej i przycupnąłem na gałęzi.
- Cześć! - przywitałem się z nią
- No. Cześć - odparła od niechcenia i odeszła w przeciwnym kierunku
- Ej, zaczekaj! - zawołałem za nią, machnąłem raz skrzydłami, zleciałem z gałęzi i znalazłem się przed nią, blokując przejście
,,Może nie powinienem tak gwałtownie?" pomyślałem. Chyba miałem rację... Zawarczała, odsłaniając zęby - wyglądała na poirytowaną, nawet bardzo!
- Zostaw mnie w spokoju, gdybyś jeszcze nie zauważył, mamy WOJNĘ, więc sterczenie zbyt długo w jednym miejscu nie należy do rozsądnych! - fuknęła wadera
- Chciałem tylko zapytać, czy...
W tym momencie coś na nas skoczyło, od razu rozpoznałem głucholce, całe stado. Było ich wyjątkowo dużo, z kilkadziesiąt na pewno! Wadera natychmiast rzuciła się na nie, rozszarpując potwory na prawo i lewo. Ja też nie próżnowałem, wzbiłem się w powietrze i atakowałem z wysokości, razem szło nam to dosyć sprawnie, mimo to oboje zostaliśmy ranni. Gdy myślałem, że nic złego już nas nie spotka, głucholce się rozpierzchły, a moim oczom ukazał się gigantyczny kyon. Wadera już szykowała się do ataku, warcząc głośno, ale ja nie zamierzałem ryzykować ani swojego, ani jej życia. Błyskawicznie porwałem w łapy waderę i odleciałem, nie spodziewałem się jak na to zareaguje.
Nocta? :)

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template