Tamta noc zmieniła moje życie. Miałam już dosyć. Na moim ciele znajdowały się setki świeżych siniaków i blizn. Miałam dosyć nie przespanych nocy, w których zwijałam się z bólu. Nocy w których sparaliżowana strachem trzęsłam się, czekając na bolesną karę, które nie raz kończyły się ostrymi kontuzjami. Szczerze, już zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Ale rozmyślając nad tym zrozumiałam, że to nie jest normalne. Co zrobiłam? Kiedy zawiniłam? Przecież ja tylko chciałam żyć jak normalny wilk, z normalną, kochającą watahą. Niestety nikt tego nie rozumiał. Za to mój młodszy brat, czuł się jak pączek w masełku. Wszyscy traktowali go jak skarb. Z resztą on sam też mi dokuczał. Ale dlaczego się dziwię? Od zawsze uchodziłam za ta gorszą w rodzinie. Czułam się potwornie, i tamtej nocy postanowiłam zrobić coś, czego myślałam, że będę żałować. Gdy wszyscy już spali, złapałam zębami za kozik, który kiedyś znalazłam szperając w tajnej skrytce mojego ojca, za co też nieźle mi się oberwało. Uwielbiał kolekcjonować zgubione rzeczy należące do ludzi. Podeszłam do nich bezszelestnie i podcięłam im wszystkim gardła, zostawiając na wpół żywych. Patrząc na ich cierpienie, wypełniała mnie euforia. Ich krew lała się obficie ze świeżych ran, a oni sami dusili się niemiłosiernie. To był cudowny widok. Dusząc i przekręcając się z bólu, moja matka syknęła z wielkim trudem i nienawiścią w głosie:
- Pożałujesz tego, kochanie.
Po czym wyzionęła ducha. Z uśmiechem, puściłam się pędem do lasu z kozikiem w pysku. Czułam się wolna jak nigdy dotąd. Omijając drzewa w galopie ryknęłam szaleńczym śmiechem. Nigdy mi się to nie zdarzyło… czy ze mną jest już tak źle? Przypomniało mi się, że matka czasem mówiła do mnie: Kochanie. Kochanie? Kochanie mówi się wtedy kiedy kogoś się kocha, prawda? Czy to znaczy, że mnie kochała? Czy tak wygląda właśnie miłość? Okazuje się ją przez ból i cierpienie? W takim razie nie mogę pozwolić, żeby ktoś mnie pokochał.
- Nigdy.
W końcu zwolniłam kroku. Tego wieczoru nie spałam.
Po miesiącu błąkania się po lasach, odnalazłam Watahę Smoczego Ostrza. Zaproponowano, bym dołączyła, a ja zgodziłam się ale niechętnie. Dołączając do watahy poczułam delikatne ciepło na sercu. Przyjęli mnie ze szczerym uśmiechem, który widziałam po raz pierwszy.