- Ariene! Ariene! - krzyknąłem przerażony jej milczeniem - Obudź się, Ariene!
Oddychała, na szczęście! Wciągnąłem ją sobie na plecy i wybiegłem z jaskini. Musiałem jak najszybciej dostać się do medyka! Biegłem ile sił, wiatr świstał mi w uszach. Poczułem ból w klatce piersiowej, ale nie zwalniałem, w końcu kto wie, co mogło się stać Ariene w głowę! Byłem już całkiem niedaleko watahy, gdy COŚ pędem wpadło na mnie i przewróciło... Fungi! Zza drzew wyszły jeszcze dwie, nie mogłem pozwolić się im pokonać! Zwłaszcza, że mam przy sobie Ariene. Zawarczałem na potwora, odsłaniając kły. Fungi niewiele sobie z tego zrobiły i podeszły jeszcze bliżej! Użyłem mojej mocy ranienia wzrokiem na jednej z bestii, gdy nie zwracałem uwagi na pozostałe dwa, te zaszły mnie od strony mojego niesprawnego oka. Nie zauważyłem ich i cudem uniknąłem sparaliżowania! Kolejnego fungi ponownie potraktowałem mocą ranienia, trzeciego na krótką chwilę, i z wielkim trudem zahipnotyzowałem, by następnie zabić. Dzięki moim mocą mogłem pokonać je, stojąc w miejscu, żeby nie zrzucić z siebie Ariene. Gdy już myślałem, że nic nie może się nam przytrafić, usłyszałem ryk kyona i potwór ruszył na mnie pędem. Zacząłem się rozpaczliwie zastanawiać, jak sam dam sobie z nim radę, kiedy Ariene się ocknęła. Wspólnymi siłami udało nam się w końcu zabić bestie.
- No... - powiedziałem, dysząc - Nieźle.
Ariene pokiwała głową, zmęczona walką. Powoli ruszyliśmy dalej, nie wiedząc gdzie. Nagle coś przemknęło po niebie...
- No nie... - powiedziała Ariene
Tylko nie to... - zadrżałem
Czarny postanowił chyba rozkoszować się naszą śmiercią, jeszcze gorzej! Muszę jej to powiedzieć, jeśli to już koniec... MUSZĘ!
- Ariene? - odezwałem się - Czy jeśli przeżyjemy, wyjdziesz za mnie??
Ariene? <3