27 grudnia 2016

Od Ines do Maxa

Święta tego roku nie miały czym się popisać. Było szaro, nudno, a po śniegu nie było śladu. Zamiast tego pogoda zgotowała nam nie małe opady. Pewnie poszłabym sobie pobiegać, ale jak tak patrzę, jak ten szary dzień mija mi przed oczami, to nawet nie chce się kiwnąć palcem. I tak było dziś. Leżałam wyciągniętą w wejściu do jaskini, wsłuchując się w rytm kropli deszczu. Taki śliczny dźwięk. Przymknęłam oczy,próbując zasnąć. Może i by mi się udało, ale niedaleko walnął piorun. Podniosłam się, dygocząc. Moje niebieskie oko znowu zabarwiło się na czerwono. Ktoś oberwał. Gdzie w zasięgu mojego wzroku kolor robił się intensywny, tam jest ktoś poszkodowany. Poszłam w kierunku koloru. Zauważyłam jakiegoś basiora. Zemdlał. Złapałam go za kark, i zaciągnęłam do kryjówki. Położyłam go na swoim leżu. Dopiero teraz go rozpoznałam. To Max... Trochę się odsunęłam. Pierwszy raz, gdy go zobaczyłam, wydawał mi się taki sobie, a już za drugim razem... Wydawał się być... Niezwykle atrakcyjny. Te jego powalające ruchy, sposób stawiania łap... A chodził, jakby opierał się wiatru... Już wtedy chciałam do niego zagadać, ale byłam zbyt tchórzliwa i niepewna, czy to przypadkiem nie jest jakieś zwykłe zauroczenie. A to utrzymywało się nadal, nie wychodząc z mojej głowy. Nie byłam na to gotowa, i chciałam od tego uciec. Ale uczuć nie warto ukrywać. I dlatego tak bardzo cierpię. Spojrzałam na niego, i westchnęłam. Podreptałam do wejścia i oddałam się zmęczeniu.
- Zima jak nic - mruknęłam.
- Moja głowa - usłyszałam głos.
Natychmiastowo się odwróciłam. Basior przebudził się, i się na mnie patrzał. Zarumieniłam się.
- Dziękuję za pomoc, panku - powiedział, masując sobie łeb.
- Ale... Ja jestem waderą...

Max? 

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template