- Dziwne. - mruczę pod nosem, nie dowierzając już niczemu, co ma jeszcze mnie spotkać. Z dezaprobatą podchodzimy ramię w ramię do posagu, ale przestrzeżeni ostrożnością zatrzymujemy się metr obok niego, wyciągając nosy. Nie było mi dane wąchać złota, to fakt, ale lew jak na mój gust nie pachniał podejrzanie. Przyjrzałam się raz jeszcze jego pyskowi. Po szeroko otwartych ślepiach przeszedł czerwony błysk.
- Uważaj. - szepnęłam nerwowo, nauczona intuicją. Nim zdążyłam podjąć jakiekolwiek kroki w tej sprawie, grunt zaczął się trząść. Na pozór twardą podłogę jaskini przeszyło cienkie pęknięcie, a po nim kolejne. Mosiężny posąg chwiał się na wszystkie strony, aż w końcu upadł. Oprócz odrąbanej głowy nie doznał innych obrażeń, jednak w momencie, gdy złoty łeb przydzwonił w pękające podłoże, wszystko jakby runęło.
~***~
Podczas swobodnego spadania, niefortunnie oberwałam odłamkiem w łeb. Z Afrą też najlepiej nie było - gdy wygrzebałam się spod gruzu, ujrzałam ją jakby martwą. Pospiesznie podbiegłam i nachyliłam się nad jej klatką piersiową. Oddychała. Wiedząc, że nie zejdzie z tego świata, zaczęłam się rozglądać. Spojrzałam w górę. Poprzednie pomieszczenie było może z cztery metry nad nami. Za żadne skarby się tam nie wdrapiemy. Super, jesteśmy tylko głębiej i coraz bardziej tracę orientację. Po krótkiej ocenie sytuacji wróciłam do Afry i zaczęłam ją cucić. Po kilku nieprzynoszących rezultatów plaskaczy wylałam na jej pysk lodowatą wodę. Zmarszczyła brwi i z ponurym grymasem otworzyła oczy.
- Jest jeszcze gorzej - oznajmiłam, czekając, aż wadera na dobre się ocknie. Mozolnie wstała i zaczęła się rozglądać.
- A więc, jak widzisz, wyjście jest jedno - z niesmakiem spojrzałam na ciasny, ciemny tunel, w którym ledwo zmieści się dorosły wilk. Nienawidzę przechodzić przez coś takiego - nie można się obrócić, w każdej chwili może się zawalić, a gdy spotkasz wroga na swojej drodze - jesteś na przegranej pozycji.