17 stycznia 2019

Od Efraina CD Habiela


Obejrzał z każdej strony rany Habiela. Nie są duże, ale nie miał najmniejszej wątpliwości co do tego, że muszą go boleć. Dla zasady spytał basiora czy bardzo boli, na co ten pokręcił głową twierdząc, że zwyczajnie szczypie. Skinął głową na zrozumienie. Zaproponował przejście do pobliskiej jaskini, by schronić się przed kroplami deszczu. Habiel zgodził się i lekko kuśtykając przeszli schronu. Tam usiedli, a basior ponownie, lecz tym razem z większą uwagą, obejrzał zadrapania. Uśmiechnął się pod noskiem.
- No ale żeby aż tak się kogoś wystraszyć panie odważny?
Habiel posłał mu spojrzenie o czystym jak najczystsza kropla wody przekazem: ''Zejdź ze mnie k?''. Niemalże to słyszał, mimo że basior nawet nie otworzył swojej jadaczki. Po chwili jednak grymas z niego spłynął, a w zamian na jego pyszczku zagościło znudzenie wymieszane z oczekiwaniem.
- Po prostu coś z tym zrób...
- A magiczne słowo?
- Hokus pokus, czary-mary, liż te rany nim zostaniesz skopany - odparł zniecierpliwiony.
Efrain uniósł dumnie łeb, patrząc na basiora nieco z wyższością.
- Więc tak się bawimy? Nie zapominaj do kogo się zwracasz. Stoi przed Tobą sama El Chupacabra.
- Chyba El Chupa~ - powiedział jak takie małe dziecko próbujące przesadnie naśladować nauczyciela, który zaczyna prawić mu morały.
- Radź sobie sam.
Odwrócił się, by odejść. Był blisko wyjścia, jednak zatrzymał go głos basiora. Tylko czekał, aż się złamie. Cóż on zrobi bez Efraina, hm? Dla niego był nieporadnym szczeniakiem. Między innymi dlatego Habiel jest dla niego jak młodszy brat. Jakimś cudem ten niezdarny i hałaśliwy wilk, rozbudził w nim pewnego rodzaju braterską troskę. To aż dziwne, ale tak rzeczywiście jest. Mimo że zdarza im się sprzeczać, Efrain nie opuściłby Habiela. Wiele dla niego znaczy i byłby w stanie wszystko dla niego poświęcić. No... może nie wszystko... ale dużo. W końcu to on jako pierwszy wyciągnął do niego łapę nie bojąc się jego postaci.
Zielonooki zawrócił i przysiadł naprzeciwko Habiela.
- To jakie to magiczne słowo?~ - wyszczerzył się złośliwie.
- Proszę... - burknął.
Na to słowo skinął głową i podniósł odrobinę łapę basiora. Jako dobry przyjaciel i brat oczywiście pomoże mu ukoić to okropne szczypanie i użyczy swojej magicznej śliny, jakkolwiek to nie brzmi. Parę razy przejechał językiem po zadrapaniach. W jednym mrugnięciu powieki, na łapie nie została nawet blizna. Zerknął na Habiela. Wyglądał na nieco zdumionego, ale i zadowolonego.
- Dzięki. - odarł szczerząc się.
- Co Ty byś beze mnie zrobił.
- Wiele, ale uznajmy, że nic.
Parsknął, po czym wstał. Pogoda na dworze polepszyła się nieco, więc ruszył w kierunku wyjścia na spotkanie ze słońcem. Habiel skocznie dotrzymał mu kroku.
- Tak właściwie, przyszedłem do Ciebie nie bez powodu.
- To, czego chcesz?
- Wiesz, tak sobie chodziłem po łączce i dotarło do mnie, że w ogóle nie pokazywałeś mi swoich mocy.
- Iiii? - zaświeciły mu się oczy.
- Pokaż mi swoją brutalną naturę i udajmy się na polowanie.

Habielku?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template