Przez wysokie zaspy śniegu, powoli brnęła niska wilczyca. Głodna, zmęczona i zmarznięta, nie wiedziała co począć. Zatrzymała się. Słyszała tylko wyjący wiatr, a przez śnieg niewiele widziała. Postanowiła przejść parę kroków, gdy zobaczyła drzewa. „Pewnie jest tam las!” - pomyślała i weszła głębiej w zarośla. Tutaj już tak nie wiało, więc schowała się pod ośnieżonymi gałęziami drzew. Trawa i śnieg wydawał się taki miękki... Gdy już miała się położyć, poczuła zapach małego zwierzątka. Momentalnie wstała i ruszyła za zapachem. Skradała się dosyć długo, lecz Afra nie mogła odpuścić, była taka głodna. W końcu ją zobaczyła. Była to piękna tłuściutka wiewiórka. Już chciała ją dopaść, gdy rzuciło jej się w oczy, że wiewiórka ma różowe futerko. Afra patrzyła ze zdziwieniem i zafascynowaniem, gdy nagle jej obiad uciekł. Poniekąd wściekła, ruszyła w pogoni za wiewiórką, lecz nie zauważyła wystającego korzenia drzewa. Poleciała prosto na pysk, z ogromnym hukiem. Oszołomiona siadła na swój zadek. Obejrzała się wokół, żeby się upewnić, że nikt jej nie widział. Wstała i ze zrezygnowaniem w oczach, powlokła się dalej, przed siebie.
Zapadła noc. Zmęczona poszukała niewielkiej jaskini i tam zasnęła. Po nocy wstał dzień. Afra przeciągnęła się, strzepnęła z siebie resztki śniegu i zobaczyła uroczego ptaszka. Uśmiechnęła się i wstała. Ptak wesoło zaczął skakać po gałęzi, tak, jakby chciał dać jej znak, by poszła za nim. Zaczął odlatywać, a Afra rzuciła się za nim w pogoni. Uradowana, ze śmiechem na pysku biegła za ptakiem. Nie zauważyła idącego naprzeciwko jej wilka, więc z całym impetem wbiegła w nieznajomego. Oboje się przewrócili, a Afra śmiejąc się, powiedziała:
- Przepraszam, nie zauważyłam Cię!