Ziewnąłem, przeciągając się najciszej jak tylko mogłem. Nie chciałem jej przeszkadzać. Postanowiłem czekać, aż okaże mi zainteresowanie. W tym czasie odsunąłem się od niej trochę, by pooglądać motyle, latające z kwiatka na kwiatek. Byłem zainteresowany tym jak są ubarwione, widziałem różne kolory i wzory. Najbardziej spodobał mi się ten niebieskawo-czerwony.
Długo nie myślałem, ruszyłem za nim w pościg, usiłując go złapać. Jak na takie małe stworzenie był dosyć szybki i zwinny, dodatkowo latał i miał skrzydła.
Przyczaiłem się, kiedy mój cel usiadł na kwiatku. Naprężyłem mięśnie do skoku, koncentrując się jak najbardziej mogłem. Już miałem ruszać, kiedy moja łapa osunęła się, wydając przy tym dźwięk. Zwierzątko wzbiło się w powietrze, a ja mimo tego skoczyłem do przodu, próbując je złapać. Padłem ma ziemię, robiąc kilka przewrotów. Westchnąłem ciężko, podnosząc się. Na chwilę obecną wilk ze mnie był marny; nie umiałem zapolować nawet na marnego motyla. Pokręciłem głową, zrezygnowany.
Nagle moje oko coś wychwyciło. Spojrzałem w lewo, tam, gdzie jeszcze przed chwilą siedziała moja niedoszła ofiara. Ujrzałem piękny, biały kwiat. Nachyliłem się delikatnie, obwąchując go uważnie. Słodki zapach wypełnił moje nozdrza. W głowie od razu zrodziła mi się pewna myśl, kolor idealnie pasował do osoby, której chciałem to wręczyć. Chwyciłem łodygę pyskiem i pociągnąłem dosyć mocno do siebie. Roślina wyrwała się szybko. Zadowolony ze swojego znaleziska, ruszyłem do miejsca, gdzie ostatnio widziałem Faith. Po kilku minutach marszu odnalazłem ją, siedziała dokładnie w tym samym miejscu, w którym ją zostawiłem. Ciągle wpatrywała się w dal, w grupę wilków na łące. Podszedłem do niej dumnie, siadając tuż obok.
– Faith – odezwałem się po położeniu kwiatka pod jej łapami. – Mam coś dla ciebie, nic wielkiego.
Wtedy też samica się odwróciła, wyraźnie zaciekawiona moimi słowami. Ja tylko uśmiechnąłem się, trącając łapką podarunek. Byłem bardzo ciekaw jej reakcji, miałem nadzieję, że przypadnie jej do gustu i się spodoba.