- Przepraszam - powiedziałem, sprawdzając, czy wilkowi nic nie jest.
Nie szedłem zbyt szybko, ale obawiałem się, że może to być szczeniak lub wadera.
- Nic się nie stało - odparł, wstając.
Okazał się basiorem i to nawet dobrze zbudowanym więc byłem pewien, że nic mu nie jest.
- Miło byłoby się poznać i pogadać, ale jestem na warcie i właśnie mam patrol. Do zobaczenia później - powiedział i pobiegł przed siebie.
Patrzyłem przez chwilę, jak basior oddala się i wyruszyłem w swoją stronę. Był trochę dziwny, ale wydawał się przyjazny. Idąc dalej, postanowiłem się nie zamyślać aż tak bardzo, aby znowu na kogoś nie wpaść. Jednak uwielbiam myśleć na różne tematy. Spojrzałem się na krzew z kwiatami rosnący obok. Przystanąłem na chwilę. Zawierał on truciznę. Skąd to wiem? Ze starej watahy zabrałem książkę z informacjami o mocach Wilków Trucizny. Znajdowała się też w niej krótka lista trujących roślin oraz odtrutek. Dotknąłem czerwonego kwiatu łapą, ponieważ nie działam na mnie trucizna z większości roślin. Taki urok bycia Wilkiem Trucizny. Chciałem lepiej mu się przyjrzeć, jednak w tej samej chwili poczułem lekkie uderzenie w prawy bok oraz głos mówiący:
- Nie dotykaj tego.
Biała łapa uderzyła w moją. Trafiła idealnie, przez co kwiat wyślizgnął się z mojej łapy.
Diathesis?