To, co powiedziała, odebrałem dość dwuznacznie. Odetchnąłem jednak i powstrzymałem się z komentarzem na ten temat. Nie miałem na to sił ani czasu. Zawsze chciałem powiedzieć jej co czuję, jednak gdy dałem jej namiastkę moich uczuć - dostałem po łbie, jak zwykle.
Wpatrzyłem się w otaczający nas świat. Nieskazitelnie czyste niebo wręcz żarzyło się błękitem, fioletem i różem. Na różnokolorowej tafli nieboskłonu zachodziła najjaśniejsza z gwiazd tej galaktyki potocznie nazywana słońcem. Złote promienie pomarańczowej kuli padały na mój łeb z lekka go ogrzewając, co wywołało uniesienie kącików mojego pyska w delikatnym uśmiechu. Zielone drzewa kołysały się z wolna, niby w tańcu, choć w lesie panowała cisza. Tylko one słyszały melodię do której tańczyły, i to było cudowne: miały coś tylko dla siebie. Na ziemi zaś można było ujrzeć liczne kwiaty w pełnym rozkwicie, drobne paprocie oraz ciemne jak noc wilcze jagody. Wiatr coraz rzadziej dawał o sobie znać, jednak od czasu do czasu zawiał smętnie, niosąc w nasze strony smutną pieśń. Kilka metrów dalej przebiegał polny zając, a gdzieś w głębi lasu słychać było cichy świergot sikorek. To było za piękne, aby było prawdziwe. Miałem szczerą nadzieję, iż ten idealny świat przedstawiony za chwilę okaże się kartonową atrapą, drzewa runą z głuchym hukiem, ptaki udawać będą małe urządzenia imitujące ich śpiew, i nawet Saori będzie tylko drewnianym posągiem ze sztucznym futrem. Jednak moje nadzieje stały się złudne, wszystko było jak najprawdziwsze, i czułem to każdym zmysłem: widziałem, czułem, dotykałem, wąchałem i mogłem zjeść. Moją duszę przepełniło uczucie goryczy i niechęci.
– Zabij mnie – rzekłem z wolna choć pewien swojej wypowiedzi.
Spojrzałem na nią pełnymi smutku oczami. Obdarzyłem ją uczuciem, byłem nim wręcz zaślepiony. Teraz wiedziałem, iż ona nie może mi tego dać. Nie była w stanie kochać kogoś takiego jak ja, choć moje serce ślepo wierzyło, że coś z tego będzie. Mą nieśmiałą prośbę Saori obdarzyła spojrzeniem mówiącym: Co kurwa?
– Zabij mnie – rzekłem z wolna choć pewien swojej wypowiedzi.
Spojrzałem na nią pełnymi smutku oczami. Obdarzyłem ją uczuciem, byłem nim wręcz zaślepiony. Teraz wiedziałem, iż ona nie może mi tego dać. Nie była w stanie kochać kogoś takiego jak ja, choć moje serce ślepo wierzyło, że coś z tego będzie. Mą nieśmiałą prośbę Saori obdarzyła spojrzeniem mówiącym: Co kurwa?
Saoriś? :>