2 stycznia 2019

Od Airova CD Roki

Patrzył na nią przez moment, nie za bardzo rozumiejąc, jaki ma plan. Potem jednak odwrócił wzrok i gdyby miał ramiona, toby zapewne nimi wzruszył.
Oboje w ciszy sunęli przed siebie, a słychać było jedynie szumiący wiatr. Podrywał leżące na ziemi liście i dawał wytchnienie od gorącego, suchego powietrza.
– Ciężko będzie nam znaleźć coś, co jest niewidzialne – odezwał się, znów podejmując temat tajemniczego żmijoptaka. Nie wiedział, czym dokładnie jest, ale skoro wadera chciała go znaleźć, to musiał jakoś obejść tę przeszkodę.
Spojrzała na niego kątem oka, a później znów skupiła się na drodze. Rozglądała się na boki, zapewne szukając jakiegoś śladu, który naprowadziłby tę dwójkę na poszukiwanego zwierza.
– Musimy mieć jakiś plan – odezwał się znowu. Była skupiona, czuł to; jej uszy drgały za każdym razem, gdy w pobliżu coś zaszeleściło.
– Jesteś alfą – kąciki ust powędrowały do góry, oczy lekko rozjaśniły się w uśmiechu – wymyśl coś.
Przymknął oczy. Było tak spokojnie, ciepło. Promienie słońca grzały przyjemnie jego futro i miał ochotę poleżeć gdzieś na łące, wśród kwiatów. Najlepiej z Roki obok siebie.
– No dobra – zaczął. – Gdzie najczęściej się je spotyka?
Zmarszczyła brwi i przez chwilę myślała.
– Wydaje mi się, że gdzieś przy wodzie, najlepiej w lesie... Ale nie jestem pewna.
– No dobrze, czyli kierunek: biblioteka – mruknął wesoło i ruszył w lewo, wąską, wydeptaną zapewne przez leśne zwierzęta ścieżką.
Nie szli długo. Tak naprawdę już po chwili stali pod niewielkimi drzwiczkami, które wręcz żałośnie wyglądały w porównaniu do tych z biblioteki na poprzednich terenach. Airov westchnął cicho, bo choć na żywo nigdy ich nie widział, Kesame opowiedziała mu o wszystkim, co się działo w przeszłości.
Kesame. Zmarszczył brwi i lekko się otrząsnął, kiedy fala wspomnień w niego uderzyła; przełknął ślinę, poczuł ukłucie gdzieś w sercu, ale potem przeszło i nie było już nic, nic oprócz tu i teraz. Oprócz Roki, ciepłych słonecznych promieni i zapachu błękitnego nieba. Głęboki wdech, żeby wrócić do rzeczywistości już na dobre.
Od dawna zastanawiał się, czy Kesame żyje. Uznano ją za martwą, to prawda, ale on miał to swoje przeczucie, które mówiło co innego. Kiedy dusze powracały na ziemię, on jej nie znalazł, choć przecież szukał – wiedział, że gdyby mogła, to by wróciła. Wróciła i wyjaśniła sprawy, które wyjaśnić powinna, a do tego dała parę cennych wskazówek i ostrzeżeń, jak to ona. Chciał jeszcze raz wysłuchać opowiadań o jej rodzinie, bo chociaż nie znał jej całej, to czuł się jej częścią.
Zrozumiał, że Roki mówi coś do niego. Znów o alchemicznych sprawach, tych, których za bardzo nie rozumiał.
– To co, wchodzimy? – zapytała, patrząc na niego podejrzliwie. Skinął łbem i uchylił przed nią drzwi, a potem przepuścił ją, na co ona zareagowała lekkim rumieńcem. Uśmiechnął się; lekko, tak, by nie zauważyła.
Książek było niewiele. Wcześniejsze zostały utracone, dlatego teraz półki (których również nie było zbyt dużo) stały opustoszałe, czekając na jakieś mniej lub bardziej istotne egzemplarze. Roki od razu skierowała się w stronę grubej księgi, od której czuć było zapach kurzu. Wygrawerowany na grzbiecie złoty napis Fauna i Flora dość dosadnie wskazywał temat jej zawartości. Wadera otwarła ją delikatnie, tak, by nie rozsypać kartek – niektóre były już powyrywane, a większość mogła skruszyć się przez nieostrożne użytkowanie. Basior odbierał jej byt wszystkimi zmysłami i nawet nie zauważył, jak bardzo skupił się na księdze. Później szukali wzmianki o żmijoptaku; jakiejkolwiek, która pomogłaby im zlokalizować i złapać zwierzę.
– Zaraz wrócę – szepnął w końcu basior, odrywając wzrok od pożółkłych kartek i odchodząc do osobnej alejki, gdzie, jak sądził, znajdzie kolejną księgę. Tym razem o magicznych stworach.
Dwójka wilków stała nad księgami i czytała, a wokoło nie było już nikogo. Suche powietrze nie sprzyjało książkom, lecz wyrządzało mniej szkód niż wilgoć. Później rozległ się huk – głośny i pusty, taki, jaki wydają uderzające o siebie drewniane, ciężkie półki. Jeden z wilków oberwał w głowę, polała się krew, choć niezbyt dużo. Drugi zerwał się z miejsca i z dudniącym sercem ruszył na ratunek.

Roki? 
Decyduj który.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template