13 stycznia 2019

Od Whisa cd. Faith

Kiedy tylko samica chwyciła mnie za kark, drgnąłem dosyć mocno, obleciał mnie strach. Nie byłem pewien czy jej ufać, jednakże wydawała się też bardzo miła. Dała mi coś do jedzenia, dała możliwość krótkiego wypoczynku. Teraz jeszcze zaniosła mnie prosto do źródła wody, właśnie tego mi było trzeba.
Nachyliłem się delikatnie, biorąc pierwsze kilka łyków, przyniosły one chłód, ukojenie, ulgę... To było tak przyjemne, że nie zawahałem się popić jeszcze trochę. Odsunąłem się dopiero wtedy, kiedy poczułem, że więcej już nie zmieszczę.
Moje łapy dosłownie się rozjechały, przez co zaliczyłem „orła”. Za swoimi plecami usłyszałem cichy śmiech samicy.
– Widzę, że jesteś już zaspokojony – rzekła łagodnym tonem, podchodząc bliżej.
– T-Tak... – szepnąłem. – Dziękuję za pomoc, Faith. – Uniosłem łeb, by móc na nią spojrzeć.
– Proszę. Teraz chodź. – Zawróciła się i ruszyła w nieznanym mi kierunku. Po wewnętrznej walce ze sobą poszedłem w ślady za samicą. Nie była wcale taka zła, jak myślałem.
Starałem się dotrzymywać jej kroku, rozglądając się co jakiś czas na boki. Otaczająca mnie kraina była na prawdę piękna, nie mogłem się napatrzeć. Przypominała mi mój dom, watahę, w której się urodziłem i spędziłem najlepsze możliwe chwile, aż do tego.. wydarzenia. Momentalnie do mojej głowy napłynęły złe wspomnienia, potrząsnąłem nią energicznie kilka razy na prawo i lewo, chcąc się ich pozbyć.
– Hej, wszystko w porządku? – Usłyszałem głos samicy tuż nad uchem, przez co podskoczyłem.
– T-Tak... Jest dobrze, dziękuję raz jeszcze. Ja po prostu...
– Jesteś zmęczony – weszła mi w słowo.
– To też – odpowiedziałem niepewnie i powoli. Nie chciałem okazać słabości przed nowo poznanym wilkiem.
– Rozumiem. – Zaraz znowu chwyciła mnie za kark, unosząc mnie tym samym w górę. Nie protestowałem, dałem się jej nieść, pozostając przy tym w bezruchu tak długo. jak to tylko możliwe. Nie chciałem niczego utrudniać. Skupiłem się na podróży, badałem tereny wzrokiem, chcąc zapamiętać jak najwięcej szczegółów.
Podróż do watahy nie trwała o dziwo długo. Zapachy wilków uświadomiły mi, że już znajdujemy się na ich terenie. Po przejściu kilku kolejnych kilometrów zapach nasilił się. Faith zaprowadziła mnie do jednej z dużych jaskiń i postawiła mnie przed jej wejściem.
– Airov – odezwała się. – Przepraszam, że ci teraz przeszkadzam, ale mam pewną sprawę, która jest dosyć ważna.
– Jaką? – Usłyszałem po chwili z wnętrza. Głos był.. dojrzały, głęboki. Chwilę później nastąpiły kroki. U krawędzi jaskini ujrzałem ogromnego wilka, o ciemnej barwie futra.
– No taką. – Wskazała mnie łapą. – Znalazłam go dzisiaj, był kompletnie wykończony, wygłodniały i odwodniony.
– Nie jest z naszej watahy... – powiedział po chwili, nachylając się również. To było już dla mnie trochę za dużo. Cofnąłem się momentalnie, wbiegając szybko za łapy samicy. Chciałem się schować od wzroku alfy, bałem się... Na prawdę się bałem.
– Nie obawiaj się, nic Ci nie grozi, Whis. – Usłyszałem głos samicy. – Tutaj jesteś bezpieczny.
– Dobrze mówi – odezwał się samiec, prostując się. – Może zostać, trzeba mu znaleźć opiekunkę i przypilnować, skoro jest taki nieśmiały i nieufny.
– Dobrze, zajmę się tym. Dziękuję, Airov. – Pokiwała łbem, odwracając się. Znowu ruszyła w nieznanym mi kierunku, a ja niewiele myśląc, udałem się za nią, trzymając się kurczowo jej łap. Nie chciałem się zgubić, ani też natrafić na kogoś obcego.
Po przejściu kilkunastu metrów ziewnąłem mimowolnie. Zaczynałem odczuwać zmęczenie, moje ciało było jakieś takie.. ociężałe.
– Faith... – szepnąłem cicho, przystając.
– Tak, Whis?
– Jestem trochę zmęczony... Czy mógłbym się przespać..? Proszę...? – spytałem niepewnie.
 
Faith?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template